fot. sxc.hu

fot. sxc.hu

Większość kur wykorzystywanych przez przemysł jajczarski spędza swoje życie na cierpieniu w ciasnych klatkach. Są zabijane w momencie, kiedy przestają znosić odpowiednią ilość jajek.

Jednak jest jeszcze jeden problem związany z “produkcją” jaj, niezależnie od rodzaju chowu kur: część piskląt jest płci męskiej. Być może słyszeliście o tym, że przemysł jajczarski zabija te pisklęta tuż po wykluciu, ponieważ nie są one przydatne ani w produkcji jajek, ani mięsa. Tak wyglądają brutalne realia produkcji jajek: miliony kurcząt są mielone żywcem lub duszone. Być może już niedługo nie będzie to konieczne.

Koniec mielenia żywcem?

Nad rozwiązaniem pracują naukowcy z Uniwersytetu w Lipsku przy współpracy z działaczami na rzecz zwierząt. Ich propozycja polega na określaniu płci kurczaka jeszcze przed jego wykluciem. W uproszczeniu wygląda to tak, że w dziewiątym (z 21) dniu inkubacji jajka wykonuje się mikroskopijny otwór w skorupce i pobiera próbkę płynu. Prosta genetyczna analiza pozwala określić, czy z jajka rozwinie się kurczaczek płci męskiej czy żeńskiej. W pierwszym przypadku jajko zostałoby przeznaczone na paszę dla zwierząt. Pozbywamy się w ten sposób poważnego etycznego problemu – wyklute jednodniowe pisklęta odczuwają ból, dziewięciodniowe zarodki nie.

Pierwsze testy laboratoryjne lipskich badaczy wypadly pomyślnie. W Niemczech zabijanie kurcząt mogłoby przejść do historii już w 2017 roku. Miejmy nadzieję, że niedługo potem inne kraje wzięłyby z Niemiec przykład.

Koncern spożywczy Unilever, który rocznie wykorzystuje w swoich produktach ok. 350 milionów jaj, jest pierwszą firmą, która zapowiedziała, że chce wywierać nacisk na swoich dostawców, by zaprzestali utylizowania jednodniowych kurcząt. Technologia ma szansę zyskać na popularności także dlatego, że pomogłaby oszczędzić pieniądze potrzebne na ogrzewanie jajek, z których wykluwają się „nieprzydatne” pisklęta.

Już słyszę sceptyczne głosy: po co nam coś, na czym przemysł jeszcze skorzysta finansowo? Przecież jedzenie jajek nadal będzie nieetyczne z innych powodów. Z czego tu się cieszyć, skoro i tak kury w dalszym ciągu będą cierpieć. Trudniej będzie przekonać ludzi do niejedzenia jajek.

Trudno się z tym nie zgodzić. Przemysłowa produkcja jajek jest bardzo okrutna, usunięcie jednego elementu tego okrucieństwa nie sprawi, że nagle jej wizerunek radykalnie się poprawi. Fermy przemysłowe wciąż będą wyglądać tak samo i w dalszym ciągu najbardziej etyczną decyzją będzie rezygnacja przynajmniej ze spożycia jaj z tego najgorszego chowu, a najlepiej. Jednak jedna forma cierpienia zwierząt odejdzie do przeszłości – i z tego należy się cieszyć.

Natalia

8.04.2015