W poniedziałek ruszyliśmy z petycją mającą na celu namówienie Orlenu do wprowadzenia do oferty Stop Cafe dodatkowej pozycji – hot doga z roślinną parówką. W ciągu zaledwie 3 dni petycję podpisało blisko 4 tysiące osób, a sama akcja spotkała się z odzewem, który przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Zarówno ze strony zagorzałych parówkożerców, jak i weg(etari)an sypały się setki najróżniejszych komentarzy. Otrzymaliśmy też wiele mejli i jeden z nich prezentujemy Wam poniżej.

Mamy nadzieję, że lepiej pomoże on zrozumieć, dlaczego warto walczyć o coraz większą dostępność roślinnych opcji WSZĘDZIE. I dla przypomnienia – im większa dostępność roślinnych opcji, tym łatwiej być wege, tym więcej jest osób przechodzących na dietę weg(etari)ańską / ograniczających spożycie mięsa, tym mniej zwierząt cierpi. A oto właśnie chodzi Otwartym Klatkom – o maksymalne, realne ograniczanie cierpienia zwierząt.

hot dog

“Otwarte Klatki ruszyły z nową kampanią, która ma na celu przekonanie Polskiego Koncernu Naftowego ORLEN do wzbogacenia oferty Stop Cafe o roślinne posiłki. W skrócie chodzi o to, aby każdy (nie tylko wegetarianie i weganie!) mógł zjeść sobie po prostu sojowego hot doga na popularnym Orlenie.

Nie ukrywam, że liczę na to od dawna. Większość swojego czasu spędzam dużo podróżując samochodem po Polsce i całej Europie. Głównie tankuję paliwo na Orlenie, ponieważ jest to polska firma, a poza tym lubię pić tam po prostu kawę (która swoją drogą jest fair trade). Zjedzenie ciepłego, wegańskiego posiłku na tej czy jakiejkolwiek innej stacji benzynowej w Polsce jest jednak niemożliwe. Wobec tego, jeśli nie jestem zaopatrzony we własne kanapki czy inną sałatkę, muszę faszerować się mieszankami studenckimi czy ciastkami Oreo (tak, tak… są wegańskie) albo innymi czipsami. Pewnie, że każdy lubi czasem zapchać się takim śmieciowym jedzeniem, ale ile można?

W innych krajach europejskich nie jest idealnie, ale na pewno możliwości wyboru są dużo większe. W Szwajcarii, Niemczech, Austrii i na Węgrzech popularna sieć restauracji Marche oferuje obfity bufet z dużym wyborem warzyw, pieczywa, owoców i świeżo wyciskanych soków. Wszystko to bardzo wysokiej jakości. Jeśli ktoś jest spragniony fast foodu i nie przeszkadza mu jedzenie w takich miejscach jak McDonald’s czy Burger King, to może zamówić sobie nawet wegetariańskie burgery, a jeżeli poprosi o przygotowanie bez sera i oryginalnych sosów majonezowych, to otrzyma kanapkę wegańską.

Z pewnością nie jest to idealna opcja (także kontrowersyjna pod względem poglądowym), ale już sama możliwość wyboru daje duży komfort. Wiele skandynawskich stacji benzynowych oferuje zdrowe, roślinne batony proteinowe, bogaty wybór smoothies czy samych owoców. W sklepach popularnej sieci „7eleven” możemy trafić właśnie na sojowe hot dogi! Oczywiście parówki są przygotowywane na osobnym opiekaczu. 

Z przykrością i niedowierzaniem czytam bardzo agresywne komentarze internautów jedzących mięso, którzy akcję Otwartych Klatek odbierają niemalże jako atak „zielonych oszołomów” na swoją wolność osobistą. Bo czym tak się oburzają? Tym, że pewna grupa konsumentów sugeruje Polskiemu Koncernowi Naftowemu wzbogacenie swojej oferty, która może podnieść wpływy oraz znacząco poprawić wizerunek? Czy naprawdę ktoś myśli, że Otwarte Klatki chcą wyprzeć mięso ze stacji i przeprowadzić wegańską rewolucję? Dlaczego cudza dieta musi wywoływać tyle agresji? Tu chodzi przecież tylko o kawał soi zapakowanej w plastikowy „flak”. Tej samej soi, która wypełnia w ponad 50% te “prawdziwe mięsne hot dogi”.”

Krzysztof Paciorek 

17.09.2014