W związku z naszą ostatnią akcją, promującą roślinne produkty na stacjach benzynowych Orlenu rozpętała się prawdziwa burza. Codziennie spływały kolejne setki komentarzy, a niewinne zdjęcie z odręcznie przygotowanym bannerem stało się hitem internetu. W związku z coraz liczniejszymi pytaniami postanowiliśmy przygotować ten krótki poradnik. Dla wszystkich zdezorientowanych wegetarian i wegan oraz pełnych szczerej nienawiści mięsożerców, którzy dzień w dzień poświęcają swój cenny czas komentowaniu kolejnych postów na naszym FB.

Oto 5 problemów, jakie sprawiają wegańskie hot dogi:

1. Zmuszacie innych do weganizmu!

Wprowadzenie ustawowego zakazu konsumpcji mięsa wydaje nam się mało realne. Jeśli znasz na to sposób, daj nam znać. Przemyślimy to. Póki co jedyne, o co walczymy, to wprowadzenie roślinnej alternatywy wobec powszechnie dostępnych produktów odzwierzęcych. Alternatywa, według słownika języka polskiego, polega na wprowadzeniu kilku wykluczających się możliwości wyboru. Dlatego, dzięki naszej akcji, jadąc na stację benzynową osoba jedząca mięso będzie mogła zamówić hot doga z tradycyjną parówką lub spróbować opcji numer dwa, czyli hot doga w wersji roślinnej. Dodatkowo, po raz pierwszy na stacjach benzynowych pojawi się opcja ciepłego posiłku dla wegetarian i wegan. Bardzo nam przykro, jeżeli sytuacja ta wymusza na Tobie sięgnięcie po produkt bezmięsny.

2. A co jeżeli oba produkty będą przygotowywane na tych samych maszynach? Żaden wegetarianin tego nie zje. Wegańskie hot dogi: 5 problemów hot dog machine

Jako aktywiści działający na rzecz praw zwierząt w pierwszej kolejności troszczymy się o ich komfort życia, nie wygodę wegetarian i wegan. Dieta jest dla nas tylko środkiem do osiągnięcia celu. Bezmięsne hot dogi będą przeznaczone nie tylko dla wegetarian, ale i osób na diecie tradycyjnej, które w dużej części, wbrew pozorom, również są ciekawe diety bezmięsnej. To, co ich ogranicza, to brak powszechnej alternatywy wobec dań i produktów mięsnych. Im więcej opcji roślinnych w barach, stacjach benzynowych, sklepikach, przydrożnych motelach i zajazdach, tym mniejsze spożycie produktów odzwierzęcych, tym większa akceptacja dla diety wegańskiej. Przemysł mięsny boi się wegetarian i wegan. Ale jeszcze bardziej boi się mięsożerców, którzy ograniczają spożycie produktów odzwierzęcych. Dajmy im więc szansę. Przekonywanie wegan do weganizmu wydaje nam się działaniem kontrproduktywnym. Niezależnie od tego, w jaki sposób przygotowywane będą roślinne hot dogi, stają się one konkurencją dla tradycyjnych, mięsnych posiłków. Mają potencjał zmiany nawyków żywieniowych i pośredniego wpłynięcia na promocję weganizmu. Dla zwierząt nie ma znaczenia, czy parówka sojowa, którą podają pracownicy stacji benzynowej, miała styczność z parówką mięsną. Dla nich liczy się jedynie to, że klienci wybierają opcję roślinną.

3. W parówkach nie ma mięsa!

Nie ma znaczenia, czy poziom mięsa w tradycyjnych parówkach sięga 100, 40, 20 czy nawet 1%. Produkt ten związany jest z przemysłem mięsnym zarówno od strony produkcyjnej, jak i społecznej. Parówki sprzedawane i reklamowane są jako produkt mięsny. Pieniądze z ich sprzedaży nie trafiają do naszej organizacji, nie trafiają do azyli dla zwierząt ani schronisk. Trafiają do właścicieli przemysłu mięsnego związanego również z obrabianiem odpadków z rzeźni.

4. Nie ma czegoś takiego jak bezmięsne hot dogi! Tak jak nie ma bezmięsnych kotletów! Opanujcie się!!

To wyjątkowo desperacki argument. Zwłaszcza, kiedy część adwersarzy ozdabia go dodatkową porcją kilkunastu wykrzykników. Posługiwanie się tradycyjnymi określeniami potraw w ogromnym stopniu ułatwia ludziom korzystanie z diety roślinnej. Gdybyśmy starali się o wprowadzenie podłużnych, przypieczonych bagietek z dodatkiem keczupu i podłużnego produktu sojowego, niewiele osób zwróciłoby na to uwagę.  Nam natomiast zależy na wprowadzeniu realnej alternatywy dla produktów odzwierzęcych. Nie chcemy utrudniać ludziom życia. I tak, masz rację, część wegan tęskni za smakiem mięsa. Dlatego bardzo chętnie sięga po kotlety i parówki sojowe. Wybieramy weganizm ze względu na dobro zwierząt, a nie na nasze upodobania kulinarne. Jeżeli twoim głównym problemem jest napis „kotlety” na opakowaniu produktów sojowych, radzimy omijanie drażliwych półek w markecie. Oszczędzaj nerwy.

5. Po co jeść na stacjach benzynowych, kiedy można sobie zrobić posiłek w domu? Promujmy zdrowie!

Promujemy prawa zwierząt! Oczywiście, nie mamy nic przeciwko samodzielnemu przygotowywaniu posiłków. Niestety, rzeczywistość nie ma możliwości dostosowywania się do naszych indywidualnych upodobań gastronomicznych. Jeżeli chcemy pomóc zwierzętom, mamy dwie opcje :

– namówić mięsożerców do zdrowszego trybu życia, zmiany codziennych nawyków żywieniowych, wcześniejszego wstawania, obmyślania posiłków (koniecznie bezmięsnych),

– pozwolić osobie na prowadzenie swojego ulubionego trybu życia, podsuwając mu roślinne alternatywy produktów odzwierzęcych i dać mu wybór.

Co jest bardziej realne? Co jest bardziej skuteczne? Nie bawmy się w niepotrzebną rewolucję. Działajmy dla dobra zwierząt.

Emil Stanisławski, autor strony www.veganworkout.org.pl 18.09.2014