25 kwietnia br. w fińskim parlamencie odbyła się dyskusja nad pierwszą w historii kraju obywatelską inicjatywą ustawodawczą – zakazem hodowli zwierząt na futra. Pod projektem ustawy podpisało się ponad 55 000 osób. Większość członków i członkiń parlamentu uznało problem za istotny, jednak nie wszyscy wyrazili chęć poparcia inicjatywy.

Opowiadający się za zakazem zwracali w swoich wystąpieniach uwagę przede wszystkim na kwestie etyczne, w tym na konieczność wytyczenia przez polityków i fińskie prawo etycznych granic prowadzenia działalności gospodarczej. Anni Sinnemäki, przedstawicielka Zielonych, stwierdziła, że Finlandia powinna pójść śladem Holandii i uznać hodowlę zwierząt na futro za proceder nieetyczny oraz szkodliwy dla środowiska. Silvia Modig, reprezentantka Sojuszu Lewicy, wyraziła opinię, że hodowli zwierząt nie da się przemienić w etyczny biznes, bo powiększenie przestrzeni życiowej zwierząt jest nieopłacalne dla właścicieli ferm futrzarskich.

Modig poddała również w wątpliwość podawaną przez jej przedmówców liczbę osób pracujących na fermach futrzarskich. Wg najnowszych obliczeń dotyczących zatrudnionych w poszczególnych obszarach gospodarki liczba ta nie wynosi 18 000, a zaledwie 4 300. Posłanka zwróciła też uwagę na podwójną moralność fińskiego prawa, które pozwala na to, by lis przebywający w ZOO miał zapewnione 600 m kw. przestrzeni, podczas gdy lis na fermie futrzarskiej żyje na mniej niż 1 m kw.

Kati Pulli, inicjatorka akcji zbierania podpisów pod projektem, nie jest zaskoczona tym, że duża część posłów i posłanek ustosunkowała się negatywnie do inicjatywy. Pomimo, że wielu z nich zgodziło się z istnieniem problemu cierpienia zwierząt przechowywanych w ciasnych klatkach, są przekonani, że likwidacja ferm spowoduje powstanie wielu ekonomicznych problemów, w tym wzrostu bezrobocia.

Nad projektem inicjatywy będzie teraz pracować odpowiednia komisja parlamentarna – oby jej prace szły szybciej niż w analogicznej komisji w polskim parlamencie. Przypomnijmy – obywatelski projekt ustawy (220 tysięcy podpisów) od miesięcy leży w sejmowej zamrażarce. Widocznie polscy posłowie i posłanki potrzebują przykładu kolejnego kraju zakazującego przemysłu futrzarskiego, aby wreszcie zrozumieć, że dni tego niechlubnego biznesu są policzone.