Bez Niego, Drogi Czytelniku, nie spotkalibyśmy się dziś w sieci tutaj. Może ani Ty, ani ja, nigdy nie usłyszelibyśmy o rozlicznych okrucieństwach wobec zwierząt w konkretnych miejscach w Polsce, a przynajmniej nie tak szybko. Współzałożyciel Otwartych Klatek, wiceprezes, aktywista, mentor wielu wolontariuszy i dla wielu po prostu dobry kolega. Przyjaciel zwierząt, tych na końcu łańcucha ludzkich sympatii – przeznaczonych na ubój, futra, zabawianie gawiedzi w cyrku.
Paweł przyjechał niedawno do naszej bydgoskiej grupy lokalnej opowiedzieć o aktualnych działaniach na rzecz zwierząt futerkowych. Jest skoncentrowany, elokwentny i przede wszystkim bardzo profesjonalny. Nieco trzyma dystans, ale równocześnie jest otwarty na dialog, skupiony na kwestiach poruszanych przez rozmówcę, dodając innym wiary we własne siły oraz sens działania. Zapewne dlatego taka też jest organizacja, którą stworzyli razem z Dobrosławą Gołgozą – otwarta na niestandardowe pomysły, stawiająca na efektywność i stwarzająca wolontariuszom możliwości aktywizacji szeroko wykraczających poza typowe roznoszenie ulotek.

Paweł Rawicki z uratowanym lisem

Zacznijmy od początku: opowiedz nam, jak wszystko się zaczęło. Jak to się stało, że założyliście Otwarte Klatki – dziś jedną z najskuteczniejszych organizacji walczących o dobrostan zwierząt?

To rzeczywistość po prostu stworzyła przestrzeń na powstanie Otwartych Klatek. W naszej ówczesnej ocenie brakowało działań, które za swoją podstawę miałyby przede wszystkim skuteczność. Takich działań, które starałyby się mierzyć faktyczny efekt tego, co robimy. Działań, które byłyby jednocześnie odważne, ambitne i pragmatyczne. Widzieliśmy to, co działo się w innych krajach dookoła: poznaliśmy ludzi m.in. z Anima, Oikeutta Elaimille czy Animal Equality i zobaczyliśmy, jak niesamowitym narzędziem mogą być śledztwa w ruchu na rzecz zwierząt. Dokumentowanie tego, jak hodowane są zwierzęta na fermach, stało się wtedy fundamentem naszej działalności. W 2012 roku opublikowaliśmy materiały z polskich ferm futrzarskich, a potem wszystko toczyło się coraz szybciej. Okazało się, że dużo świetnych ludzi czekało na taki typ działania, jaki my zaoferowaliśmy i takie podejście, jakie promowaliśmy. Z 15. osób zrobiło się 200. Z budżetu, który można było rozpisać na jednej kartce w zeszycie doszliśmy do etapu, kiedy możemy zatrudniać około 20. osób do różnych kampanii i inicjatyw. Działamy już w kilku krajach poza Polską. Wiele uczyliśmy się od innych organizacji, a teraz staramy się inspirować ludzi w innych miejscach na świecie.

Jaki jest Paweł Rawicki poza pracą? Co lubisz, jak się relaksujesz? Jacy ludzie Ci imponują?

Pracując na rzecz zwierząt, czy to w Otwartych Klatkach czy innej podobnej organizacji, trudno jest rozgraniczyć czas „w pracy” i „poza pracą”. Ale myślę, że żeby dobrze działać dla dobra zwierząt, chyba każdy musi znaleźć sobie jakąś przestrzeń niemyślenia o kampaniach, akcjach itd. Dla mnie to były różne rzeczy na przestrzeni lat. Najbardziej polecam sport (jaki kto lubi), żeby oderwać się od wszystkiego, a jednocześnie ćwiczyć charakter. W moim przypadku obecnie to głównie kosz. Przez 2 godziny gry OK nie istnieje, a potem wracam ze świeżą energią.
Imponują mi ludzie, którzy mają ambicje, którzy patrzą na świat krytycznie i tacy, którzy chcą zmieniać świat na lepsze. Staram się czerpać inspiracje z najróżniejszych dziedzin i wszędzie dostrzegać coś, z czego mogę się uczyć.

Otwarte Klatki zachęcają do wprowadzenia w swoim życiu diety roślinnej, ale Stowarzyszenie jest otwarte również na osoby ograniczające ilość zjadanego przez siebie mięsa, nie eliminując go całkowicie ze swojego menu. Dlaczego warto wspierać Otwarte Klatki nie będąc weganinem?

Przyszłość przemysłowej hodowli zwierząt jest przesądzona. Myślę, że uda mi się jeszcze załapać za mojego życia na czas, kiedy te wszystkie mega kurniki, chlewnie, ubojnie będą zamykane, a okres ich dominacji będzie wspominany krytycznie. Nie mam co do tego wątpliwości. Jedyne pytanie to jak szybko to się stanie. Myślę, że każdy kto ogranicza produkty odzwierzęce, sprawia że ten czas się przybliża. Dla wielu ludzi weganizm jest zbyt dużym wyzwaniem. Dla mnie to nie jest ani problem, ani coś, nad czym nawet warto się zastanawiać. Jeśli łączy nas działanie na rzecz zwierząt, to jest to najważniejsze. Pomóż nam zakończyć chów przemysłowy w takim zakresie, w jakim jesteś w stanie.

Zbliżają się wybory parlamentarne – wiemy, że w okresie kampanii politycy są bardziej dostępni dla potencjalnych wyborców. Czy jako obywatele możemy wykorzystać przedwyborczy czas, żeby w jakiś sposób wyraźnie dać politykom do zrozumienia, że los zwierząt w Polsce jest dla nas bardzo istotny?

Politycy są w pewnym sensie pracownikami wyborców czy obywateli. My, jako swego rodzaju „pracodawcy”, musimy korzystać ze swojego głosu. Nie tylko przy urnach wyborczych, ale w każdym momencie działania Parlamentu. Politycy z partii, na którą zazwyczaj głosujesz, nie popierają postulatów lepszej ochrony zwierząt? Napisz do nich, zadzwoń, a może nawet umów się na spotkanie w biurze poselskim. Twój głos, Twoja opinia liczy się tak samo jak każdej innej osoby w Polsce. Nie daj sobie wmówić, że mówienie o zwierzętach nie jest poważnym tematem politycznym. Jeśli jest ważny dla Ciebie, to znaczy, że politycy powinni Cię wysłuchać.
Nasze codzienne wybory są ważne. Ale co z tego, że nie kupujemy futer, co z tego, że 2/3 Polaków chce zakazu hodowli zwierząt na futro, jeśli od lat w Sejmie wygrywa futrzarskie lobby? Zbyt dużo zależy od polityków, żebyśmy mogli sobie pozwolić na nie interesowanie się tym, co mówią i robią.

Jakiej przyszłości życzyłbyś swojej, naszej organizacji?

Przemysłowy chów zwierząt był interesującym pomysłem dekady temu. Dziś jest to nie-technologia przynosząca cierpienie zwierzętom, zatruwająca środowisko, niebezpieczna dla ludzi. Będziemy produkować lepszą żywność w bardziej bezpieczny sposób – jest to być może największe wyzwanie dla świata dzisiaj, ale musimy mu sprostać. Chciałbym, żeby Otwarte Klatki przyczyniły się do tego, że zamknięcie ferm przemysłowych nastąpi znacznie szybciej, niż stałoby się to bez naszego działania. Dlatego musimy działać skutecznie nie tylko w Polsce, ale rozwijać ochronę zwierząt np. w krajach Europy Wschodniej. Chów przemysłowy jest problemem globalnym i tak musimy na niego patrzeć – na szczęście jego koniec już widać na horyzoncie.