Przemysł zwierzęcy jest naprawdę ciekawym zjawiskiem. Ciągłe dążenie do zwiększenia produkcji, usprawnienia procesów technologicznych i nowe rozwiązania techniczne, które mają to umożliwić czasami potrafią zadziwić swoją pomysłowością. Też, a może przede wszystkim dlatego, że każde z tych rozwiązań pokazuje, z czym tak naprawdę mamy do czynienia w przypadku tzw. produkcji zwierzęcej. Tu nie ma mowy o zrównoważonym rolnictwie, to intensywna produkcja żywności na skalę przemysłową.

Dobrą ilustracją sposobu postrzegania procesu produkcji przez przemysł jest produkcja jajek. Nie wdając się specjalnie w szczegóły, kura nioska jest w stanie znosić jajka przez ok. 1 rok, po którym to okresie jej nieśność (czyt. „wartość produkcyjna”) spada poniżej granicę opłacalności. W tym momencie dotychczas można było postąpić na kilka sposobów.

Dwa najpopularniejsze z nich to doprowadzenie do przepierzenia zwierząt (poprzez pozbawienie żywności i światła), co skutkuje wzrostem nieśności na kilkanaście do kilkudziesięciu tygodni. Drugi to przekwalifikowanie ich na tzw. „kury rosołowe”, co oznacza transport do ubojni.

Istnieje jeszcze trzecia, bardziej wydajna, droga opierająca się na zdobyczach współczesnej techniki i będąca pełnym podsumowaniem tego, w jaki sposób przemysł postrzega zwierzęta.

chickpulpChickpulp jest mobilnym urządzeniem pozwalającym według producentów nie tylko oszczędzić koszty transportu do ubojni, ale – dosyć przewrotnie – oszczędzić zwierzętom cierpienia. Transport nie jest konieczny, gdyż zwierzęta przetwarzane są na miejscu. W gruncie rzeczy urządzenie to działa jak ogromny młynek do mięsa: zwierzęta są wrzucane na taśmociąg, usypiane dwutlenkiem węgla, a następnie mielone w całości. Ironią losu jest to, że podzielają los swoich braci, którzy w podobny sposób zakończyli swoje życie rok wcześniej, jeszcze w wylęgarni.

Pozyskany w ten sposób surowiec (który wygodnie zostanie odebrany z tego samego miejsca) można wykorzystać na przykład w karmach dla psów. Jednak głównym zastosowaniem, szczególnie na terenie Danii, w której ta metoda pozbywania się niosek poprodukcyjnych jest najbardziej rozpowszechniona, jest wykorzystywanie go w charakterze karmy na fermach norek (Dania jest największym producentem norek w Unii Europejskiej).

Może się zatem okazać, że poprzez jedzenie jajek nieświadomie wspieramy przemysł futrzarski. Zyskują hodowca niosek i hodowca norek. Cenę płacą, jak to często, zwierzęta.

Poniżej poglądowy filmik. Ostrzegamy jednak, że momentami jest drastyczny. Paweł 02.08.2013