Pani Mecenas Joanna Parafianowicz to adwokat, który podbija nie tylko sale sądowe, lecz również internet – prowadzone przez nią fanpage Pokój Adwokacki oraz Prawnicy Kochają Inaczej uzyskały sympatię zarówno wśród prawników, jak i reszty społeczeństwa. Jest autorką książki Jeżeli chodzi o prawo, to mogę doczytać, a także redaktor naczelną i wydawcą magazynu “Pokój Adwokacki”. Poniżej przedstawiamy wywiad z Panią Mecenas na temat naszego pomysłu powołania Rzecznika Ochrony Zwierząt.

Według badań Eurobarometru aż 86% Polaków uważa, że ochrona dobrostanu zwierząt gospodarskich jest ważną kwestią, a 72% jest zdania, że zwierzęta te powinny być lepiej chronione przez prawo niż obecnie. Jakie jest zdanie Pani Mecenas na temat ochrony zwierząt gospodarskich?

Nie mam wątpliwości, że wszystkim zwierzętom, w tym także gospodarskim, jesteśmy winni należytą opiekę w czasie ich życia, jak i szacunek – zwłaszcza w sposobie zadawania im śmierci. Znaczenie w każdej sferze naszej aktywności ma bowiem nie tylko to, co robimy, ale i jak. W Piśmie Świętym, które dla wielu ludzi w naszej sferze kulturowej i cywilizacyjnej jest stałym punktem odniesienia czytamy m.in., że człowiek został stworzony, aby „panował” nad innymi stworzeniami i ziemię „uczynił sobie poddaną”. Mam niekiedy wrażenie, że określenia te są mylnie interpretowane po to, aby łatwiej było usprawiedliwiać pewne niewłaściwe postawy. Nie w tym bowiem rzecz, aby człowiek panował nad światem, naturą, wszelkimi stworzeniami (w tym zwierzętami), lecz w tym, aby czynić użytek z ich zasobów mądrze i z szacunkiem. Uważam, że świat byłby lepszym miejscem – zarówno dla ludzi, jak i zwierząt, gdyby było w nim więcej empatii.

Cielak na fermie przemysłowej. Fot. Andrew Skowron

Jak ocenia Pani Mecenas obecne regulacje prawne dotyczące ochrony praw zwierząt? Czy uważa Pani, że obowiązująca w Polsce od ponad 20 lat ustawa o ochronie zwierząt spełnia swoje funkcje?

Według mnie podstawowym problemem w tej materii nie są przepisy jako takie, lecz świadomość, a raczej jej brak. Choć stosunek do zwierząt się zmienia, zwłaszcza w ostatnich latach, to nadal zaskakują doniesienia medialne o rozmaitych bestialskich zachowaniach ludzi wobec zwierząt. W wielu wypadkach do ścigania sprawców przestępstw nie dochodzi z uwagi na bierność otoczenia – tutaj mamy w gruncie rzeczy do czynienia z tym samym zagadnieniem, które odnosi się do ludzi. Po co będę się wtrącać? Przecież to nie moja sprawa, nie będę sobie brać kłopotów na głowę – to częste wymówki. Tymczasem osoba niereagująca na przemoc staje być może nie w tym samym rzędzie co sprawca, ale w niedalekiej odległości.

Czy obserwując, jakie wyroki zapadają w sprawach o znęcanie się nad zwierzętami nie ma Pani wrażenia, że kary te nie są zbyt surowe?

Kary rzeczywiście nieczęsto są dotkliwe, lecz nie chodzi o ich zakres, czy siłę, lecz nieuchronność. W moim przekonaniu jeśli nie można doprowadzić do sytuacji, w której człowiek nie popełnia przestępstwa bo wie, że jest ono czymś złym, wystarczy, że boi się kary, która może go spotkać. Skutek jest ten sam, choć droga doń odmienna. Kluczowe jest jednak to, aby reagować – bez tego nie może być mowy o jakimkolwiek postępowaniu wobec sprawcy. Nie chodzi zresztą o to, aby własnym ciałem przeciwdziałać popełnieniu przestępstwa; niekiedy wystarczy wykonanie połączenia z numerem alarmowym.

Czy jako doświadczony prawnik uważa Pani, że zaostrzenie kar za znęcanie się nad zwierzętami wpłynęłoby skutecznie na realną ochronę praw zwierząt?

Żadna, choćby najbardziej dolegliwa kara nie jest straszna, jeśli sprawca wie, że za jego czyny i tak nie odpowie – bo się upiecze, bo nikt nie zgłosi, bo świadkowie zasłonią się niepamięcią. To jest problem, a nie wysokość kary.

Jenot zamknięty w klatce, na fermie zwierząt futerkowych. Fot. Andrew Skowron

Co Pani uważa na temat naszego pomysłu powołania Rzecznika Ochrony Zwierząt w Polsce, który miałby za zadanie czuwać nad egzekwowaniem ustawy o ochronie zwierząt, jak również wpływać na zmiany legislacyjne w tym zakresie?

W moim odczuciu każda inicjatywa zmierzająca do ochrony zwierząt jest słuszna i całym sercem ją popieram. Uważam jednak, że sformalizowanie istnienia tego rodzaju instytucji dodałoby jej mocy urzędowej, która sama w sobie działa na wiele osób jak przestroga.

W ramach swojej działalności w social mediach dała się Pani poznać jako osoba wrażliwa na krzywdę zwierząt. Sama dała Pani dom kilku zwierzakom. Jak to się stało, że została Pani „mamą adwokotów”?

Zaczęłam dość wcześnie, bo pierwszego bezdomnego kota przyniosłam do domu w wieku bodaj 5 lat. Nigdy nie umiałam przejść obojętnie wobec krzywdy zwierząt – nie tylko kotów, także psów, ptaków, jeży, czy ryb. Wielokrotnie ratowałam je z rozmaitych opresji. Moją miłość do zwierząt staram się jednak trzymać w rozsądnych granicach. Przyznaję jednak, że mają one tendencję do przesuwania się na bardzo odległe obszary 🙂 Abstrahując jednak od tzw. zwierząt domowych, zrezygnowałam z jedzenia mięsa i doskonale się z tym czuję. Nie byłabym w stanie zadać śmierci żadnemu zwierzęciu, nie widzę zatem powodu, aby – także przemysłowo – robił to za mnie ktoś inny. Jestem przekonana, że nasze indywidualne decyzje mają moc zmieniania świata na lepsze. Staram się dokładać do tego dzieła swoją cegiełkę.

Rozmawiała Karolina Kowalska.

Adw. Joannę Parafianowicz można znaleźć m.in. tutaj:

Home


https://www.facebook.com/PokojAdwokacki/
https://www.facebook.com/adwokaturajesttakzekobieta/
http://prawnicykochajainaczej.pl/
Instagram: @paniodpokoju