Dawid Rakoczy to jeden z pionierów czuwania dla zwierząt pod polskimi ubojniami. Od lat dokumentuje transporty do rzeźni i ujawnia związane z nimi okrucieństwo. Dziś odpowie nam na kilka pytań o tą nietypową formę aktywizmu.

Na czym polega czuwanie pod ubojniami?

Czuwanie dla Zwierząt to jedna z wielu form aktywizmu prozwierzęcego. Tego typu wydarzenia organizowane są pod ubojniami na całym świecie.Ukazują okrutną prawdę, jaka jest ukrywana przed konsumentami mięsa. W wielkim skrócie czuwanie to pokojowe zgromadzenie, w którym podchodzimy do transportów wypełnionych zwierzętami tuż przed przekroczeniem bramy rzeźni.

fot. Andrew Skowron

Skąd pomysł na taką akcję? Jak to się wszystko zaczęło?

Sam pomysł narodził się w Kanadzie. Tam powstał pierwszy oddział The Save Movement – organizacji, która rozprzestrzeniła takie wydarzenia na cały świat. Założycielka Anita Krajnc, spacerując w parku z psem, zauważyła przejeżdżającą ciężarówkę ze świniami. Jej pies pobiegł w kierunku tira i zaczął nawiązywać kontakt ze zwierzętami, które były w środku. Tak w jej głowie narodził się pomysł czuwań. W Polsce otworzyliśmy oddział tuż po moim pierwszym dołączeniu do takiej akcji w Hiszpanii. Miałem możliwość uczestniczyć w czuwaniu pod ubojnią krów, owiec i koni. Zwierzęta przyjeżdzały tam z Niemiec, Francji, Hiszpanii, zdarzały się nawet z Polski. Pomimo tego, że aktywistą na rzecz zwierząt jestem długo, nigdy wcześniej nie byłem w takim miejscu, ani nie widziałem tylu przykrych rzeczy. To otworzyło mi jeszcze bardziej oczy i dopiero kiedy poznałem ofiary tego przemysłu, zrozumiałem, o co walczę. Można powiedzieć, że był to punkt zapalny. 

Czy był jakiś szczególny moment, który wyjątkowo zapadł ci w pamięć?

Takich momentów jest wiele, ciężko wybrać jeden. Transporty świń z wypadnietymi odbytami, z licznymi ranami, całych we krwi. Ciężarówka zapełniona małymi owieczkami, które swoim niewinnym krzykiem doprowadzają człowieka do łez. Transport brojlerów, który czeka wiele godzin na wjazd w 35-stopniowym upale. Jeśli chodzi o najbardziej dobijający mnie moment to świnia, która próbowała “obudzić” nieżywą towarzyszkę, po czym spojrzała na mnie, zrobiła to samo i kolejny raz spojrzała, jakby próbowała prosić mnie, abym coś zrobił i jej pomógł. Natomiast najgorszym momentem był ten, kiedy podjechała ciężarówka ze świniami, które się wzajemnie zjadały…

fot. Andrew Skowron

Co jest najbardziej wstrząsające w transportach zwierząt do ubojni?

Na pewno ich ilość. Przeciętny człowiek nie jest w stanie wyobrazić sobie, ile w jednej ciężarówce tak naprawdę znajduje się zwierząt oraz ile w ciągu dnia takich tirów dojeżdża do rzeźni. Nie ma czegoś takiego jak najbardziej wstrząsająca część transportu. Sam transport, który jest wynikiem hodowli zwierząt a zarazem samego postrzegania zwierząt jako towar/źródło zysku jest czymś, co nie powinno nigdy mieć miejsca. 

W jaki sposób uczestnicy czuwań pomagają zwierzętom?

 Myślę, że po pierwsze i najważniejsze – edukują społeczność. Zbierają materiały, które są potrzebne do uświadamiania. Pokazują prawdziwą rzeczywistość, jaka spotyka zwierzęta hodowlane. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak naprawdę wygląda ten przemysł, począwszy od narodzin na fermie, tuczenie, transport po ubój, dlatego im więcej zebranych materiałów tym lepiej. Myślą, że widoki, których jesteśmy świadkami, to pojedyncze przypadki znęcania się nad zwierzętami, ale kiedy typowy Kowalski wstawia do mediów społecznościowych ogrom zdjęć i filmów z wydarzenia, jego znajomi nie mogą okłamywać się, że takie widoki to pojedyncze przypadki. Obejrzenie filmiku z innego kraju stworzonego przez ekipę filmową a widok znajomej osoby, która głaszcze niczemu winną jednostkę skazaną na śmierć, jest nieporównywalne i myślę, że bardziej otwiera oczy.

fot. Bogna Wiltowska

Na takie wydarzenia przyjeżdżają również popularne osoby, które swoimi zasięgami bardzo pomagają w rozprzestrzenianiu materiałów. O dziwo bardzo często zjawiają się na czuwaniach osoby jedzące mięso. Trafiają tam z pomocą znajomych wegan, ale są też tacy, którzy robią to z samej ciekawości. Mieliśmy kiedyś na wydarzeniu grupkę znajomych, która przyjechała pośmiać się z aktywistów. Po przybyciu zamurowało ich. Na początku bali się podejść, po przełamaniu się każdy z nich stał przy zwierzętach i płakał. Teraz są weganami. 

Bycie ze zwierzętami w ich ostatnich chwilach jest tak samo ważne jak zdobywanie nagrań. Myślę, że jesteśmy im to winni. Przez całe swoje krótkie życie zwierzęta z zaplanowaną datą śmierci nie poznają dobrego dotyku człowieka. Bardzo często, kiedy zaczynam drapać świnię, zamyka ona oczy i chce się położyć. Niestety nie może ze względu na ilość stłoczonych zwierząt na bardzo małej przestrzeni. Po chwili spędzonej z tymi cudownymi jednostkami widoczne jest to, że bardzo pragną bliskości i czułości. Nie mogę niestety nic zrobić, aby zatrzymać to wszystko w jednym momencie, ale mogę sprawić, aby niektóre z nich przestały choć na chwilę się bać i poczuły miłość ze strony człowieka. To samo tyczy się podania jabłka czy banana. Nie da się opisać widoku, w którym świnia smakuje po raz pierwszy owoc. Zapomina zupełnie o miejscu, w którym jest. Chociaż na chwilę się uspokaja i zaznaje szczęścia. Taki dobry gest na ostatniej drodze można porównać do momentu umierania bliskiej nam osoby. Wiadome jest, że wkrótce umrze, jednak chce się z taką osobą być, trzymać ją za rękę czy dogadzać w różnych kwestiach. Zwierzęta dla nas są równie bliskie i ważne i chcemy umilić im chociaż chwilę na tym okrutnym świecie. Chcemy być z nimi w ich ostatniej drodze, choćby nie wiadomo jak smutny byłby ten widok. 

Brak wody w transportach to praktycznie norma, kierowcy sami przyznają się, że czasami nie stosują się do norm, tłumaczą to oszczędnościami, stratą czasu. Dlatego staramy się podawać im również wodę. 

fot. Bogna Wiltowska

Z jakimi reakcjami spotykają się uczestnicy ze strony pracowników i właścicieli ubojni? Czy próbowaliście nawiązywać z nimi kontakt? Jak zachowują się kierowcy względem aktywistów? Co mówią?  

Kontakt nawiązujemy najczęściej wtedy, kiedy pojawiamy się w nowym miejscu. Tłumaczymy, w jakim celu jesteśmy i co chcemy osiągnąć. To również ludzie i pomimo tego, że stoimy po dwóch stronach barykady, możemy dojść do porozumienia. Kierowcy reagują głównie z zaciekawieniem, często pytają o różne kwestie związane z weganizmem czy działaniem na rzecz zwierząt. Jakiś czas temu jeden z kierowców wziął do mnie kontakt, był bardzo ciekawy diety roślinnej. Przez długi czas miałem z nim kontakt, tłumaczyłem co i jak. Przyznał, że dopiero jak spotkał nas, zaczął zastanawiać się, co tak naprawdę robi. Zupełnie nie myślał o zwierzętach, które woził na śmierć, to była dla niego praca jak każda inna. Coś w nim pękło, kiedy zobaczył nas okazujących miłość do świń w jego naczepie. Zmienił firmę i pracuje jako kierowca przewożący produkty – nie żywe stworzenia, a co najważniejsze przestał jeść mięso.

fot. Andrew Skowron

Dlaczego udział w czuwaniu jest ważny?

Moim zdaniem każdy człowiek powinien chociaż raz pojawić się na takim wydarzeniu. Ważne jest to, aby być świadomym tego, co się dzieje w każdej sekundzie naszego życia, a dodatkowo przyczynić się do rozpowszechniania prawdy, która jest ukrywana za wesołymi obrazkami namalowanymi na naczepie. Każdy, nawet najmniejszy krok dla zwierząt jest czymś niesamowicie ważnym i przybliża nas do zmiany na lepsze. Nie każdemu będzie pasowała taka forma aktywizmu, jednak spotkanie się oko w oko z ofiarami systemu jest potrzebne  niektórym z nas. 

Większość osób, które jeszcze nie zdecydowały się przyjechać, wzbrania się głównie przez stres i strach przed zobaczeniem okrutnych widoków. W takich miejscach nie ma czasu na załamywanie się. Osoby, które tam są, nie czują strachu, tam pojawia się chęć pomocy ofiarom, ludzie myślą głównie o tym, aby chociaż przez chwilę było im lepiej. Mają zadanie do spełnienia i nie ma czasu na dłuższy płacz. Pomyślmy, jak one się boją i zastanówmy się, czy naprawdę to my mamy źle, stojąc po tej „lepszej” stronie krat?