Duchy Naszego Systemu (The Ghosts in Our Machine) to ekstremalnie smutny i poruszający obraz tego, jak traktujemy zwierzęta. Opowiada historię fotografki Jo-Anne McArthur, która poświęciła swoje życie temu, aby pokazać wstrząsające traktowanie zwierząt. Po obejrzeniu tego filmu, praktycznie niemożliwym jest, abyście patrzyli na zwierzęta lub myśleli o nich w taki sam sposób jak dotychczas. Właśnie miała miejsce ogólnopolska premiera tego filmu. Poniżej wywiad z Liz Marshall, reżyserką. Przetłumaczyliśmy go dla Was z tej strony.

Women and Hollywood: Opowiedz nam trochę o tytule. Skąd taki pomysł?

Liz Marshall: Do wyboru takiego tytułu zainspirowała mnie rozmowa z Graeme Gibson, kanadyjskim powieściopisarzem, która miała miejsce jesienią 2010 roku. Mówił w sposób bardzo wymowny na temat współczesnej kondycji człowieka i naszego agresywnego pogwałcenia praw świata natury. W odniesieniu do tego kontekstu nazwał naturę duchem systemu. Olśniło mnie – potrzebowałam właśnie  czegoś takiego. Czegoś, co ucieleśniłoby pomysł,  który właśnie się we mnie rozwijał. Od razu zaczęłam szaleńczo szukać źródeł tych słów. Jeżeli wpiszesz tę frazę w Google’ach, zobaczysz, że taki tytuł był już szeroko stosowany w wielu możliwych przypadkach. Tak naprawdę, stał się popularny. Uderzyłam z tym do mojej ekipy filmowej oraz prawnika i  postanowiliśmy zwrócić się w kierunku wariacji na ten temat. Wariacji, która budzi refleksje: DUCHY NASZEGO SYSTEMU. Słowo „nasz” jest bardzo znaczące. System nie jest czymś abstrakcyjnym. My jesteśmy tym systemem, a jego duchy to miliardy zwierząt wykorzystywanych  każdego roku na całym świecie dla zaspokojenia naszych potrzeb konsumenckich.

WaH: Jak trafiłaś na Jo-Anne?

LM:  Jo-Anne McArthur (“Jo”) poznałam przed laty dzięki naszemu wspólnemu przyjacielowi i po jakimś czasie zwróciłam uwagę na jej pracę. Dzieliła się swoimi zdjęciami ze mną i moją partnerką, Loreną, pytając o nasze przemyślenia. Wiedziałam, że spędza około 6 miesięcy w roku na linii frontu, fotografując zwierzęta na całym świecie. Jako dokumentalistka podróżująca w różne trudne miejsca,  mogłam się z nią utożsamić. Pomimo tego, że nie podchwyciłam jeszcze w pełni kwestii zwierząt, moje serce było naturalnie dopasowane do wrażliwości fotograficznej Jo. To jest intymne, szczere i odważne. Ona ma dobre oko. Jej poświęcenie dla sprawy, której większość ludzi nie chce widzieć, inspirowała mnie coraz bardziej. Moja partnerka życiowa, Lorena, jest również długoletnią weganką i  aktywistką zaangażowaną na rzecz praw zwierząt i muszę jej to oddać,  że zainspirowała mnie, abym stawiła czoła tematowi eksploatacji zwierząt i zwierzęcej zdolności do odczuwania. Muszę oddać to także  Jo-Anne, że zbliżyła mnie do tematu, który podjęłam. Na początku zainteresowała mnie integracja jej fotografii z filmem, ale szybko spostrzegłam, że ona sama również będzie doskonałą rzeczniczką. Wiedziałam, że muszę zakotwiczyć kwestię zwierząt w ludzkiej opowieści, co przyniesie więcej efektów i zaangażuje szeroko rozumianą publiczność. To przez obiektyw Jo-Anne, jej sposób obrazowania i misję, którą reprezentuje, pokazaliśmy pozaludzkie zwierzęta w filmie. Kiedy spytałam Jo-Anne o wzięcie udziału w tym projekcie na takim właśnie poziomie, od razu się zgodziła. Zrozumiała wszystko. Jo-Anne jest bohaterką pełną nadziei, która stara się ratować zwierzęta i nie możemy jej pomóc, ale chcemy aby jej się udało.

WaH: To bardzo ciężki film. Czego oczekujesz po widzach?

LM: Kwestia używania i wykorzystywania zwierząt wydaje się być nie do pokonania. Jest tragiczna i zawiła. Kochamy zwierzęta, które nam towarzyszą i doceniamy te dziko żyjące, ale generalnie jesteśmy ślepi na rzeczywistość  związaną  z produktami, które spożywamy, ubraniami, które nosimy,  środkami chemicznymi, które wylewamy na nasz trawnik, stosujemy na nasze włosy, czy też wykorzystujemy w medycynie. Jesteśmy nauczeni, że zwierzęta żyjące w klatkach, na betonowej podłodze, są szczęśliwe. Lista problemów wciąż rośnie. Zwierzęta zredukowane zostały do roli obiektów stosowanych w produkcji, a ich życia zaprojektowano wokół naszych potrzeb i pragnień. Jak można przekazać trudną prawdę w taki sposób, aby ludzie chcieli to oglądać? Ciężko pracowałam, aby ukazać ten kontrast pomiędzy zwierzętami – tymi żyjącymi, oddychającymi, czującymi podmiotami w  filmie, które miały swoje imiona i historie, a tymi, które postrzegane są jako przeznaczone do rzeźni numery, które utknęły wewnątrz naszego systemu. W rezultacie film jest w niektórych momentach trudny, a w niektórych porusza serce. Film nie skupia się na przemocy, gdyż jest jej dostatecznie dużo wokół nas każdego dnia.  Wolę skupiać się na prawdzie i nadziei. Bruce Cowley, kanadyjski redaktor z kanału filmu dokumentalnych, nie chciał przemocy z tych samych powodów. Chciał filmu, który podniesie zasadniczo ten moralnie znaczący temat, który jest ważny. Sfinansował Duchy Naszego Systemu już w początkowych etapach produkcji (lato 2011) i na każdym kroku chcieliśmy takiego samego filmu. Duchy Naszego Systemu to projekt skupiony na empatii. Mam nadzieję, że ludzie wyniosą z niego nową refleksję – zwierzęta nie są przedmiotami.  Jako konsumenci możemy sprawiać im różnicę każdego dnia na szereg różnych sposobów.

WaH: To ekstremalnie ciężka praca dla Jo-Anne, jej poświęcenie jest tak dojmujące. Powiedziała nawet, że cierpi na zespół stresu pourazowego.  Czy dowiedziałaś się, jak ona sobie radzi z tym wszystkim?

LM: Jo-Anne znalazła sposoby leczenia swojej duszy i „opatrywania”  ducha. Właśnie dzięki temu może pracować efektywnie. Jedną z metod, którą stosuje, jest spędzanie czasu w przystaniach dla zwierząt. Miejsca takie jak Farm Sanctuary (pokazane w filmie) są tak naprawdę także ostoją dla niej i innych aktywistów.

WaH: Czy praca nad tym dokumentem zmieniła Ciebie w jakiś sposób?

LM: Tak, przewróciła do góry nogami moje pojęcie moralności. Teraz postrzegam zwierzęta inaczej,  jako małe wszechświaty, charaktery, odczuwające istoty. I jako konsumentka jestem bardzo świadoma tego, co kupuję i nie wspieram systemu, który je wykorzystuje. Byłam wegetarianką przez ostatnie 20 lat i teraz jestem weganką. Nie uważam tego za ograniczanie – prędzej określiłabym to jako wyzwolenie. To wszystko jest jak jeden wielki nowy sposób patrzenia na świat. Mam nowy obiektyw. Zawsze była aktywistką na rzecz praw człowieka, a w ostatnich latach zainteresowałam się także kwestiami ochrony środowiska. Teraz w mój światopogląd włączam zwierzęta.  Maude Barlow, bohaterka mojego ostatniego filmu  (“Water on teh table”, pl. “Woda na stole”) mówi: “Prawa zwierząt są kolejną granicą w poszukiwaniu sprawiedliwości i rozsądnej ekologii”.

WaH: Jakiej rady udzieliłabyś kobietom, które chciałyby zrobić film dokumentalny?

LM: Studiujcie sztukę tworzenia filmów. Pracujcie niezmiernie ciężko. Bądźcie aktywne i zaangażowane, uczcie się pracy z kamerą, montażu, kwestii marketingowych. Odkrywajcie swoją siłę i bądźcie ostre. Bądźcie tymi, którymi macie być. Twórzcie coś znaczącego. Bądźcie szczere w swoich intencjach. Bądźcie pewne siebie.  Spełniajcie swoje marzenia. To ciężki kawał chleba, czy jesteście w stanie się temu poświęcić? Musicie zadać sobie najtrudniejsze pytania.

Agata

23.05.2013