12 maja pod urzędem gminy Kiszkowo, w woj. wielkopolskim, odbył się protest mieszkańców wsi Sroczyn przeciwko fermie norek. Mieszkańcy zwrócili się zarówno do władz lokalnych, jak i do posłów i posłanek z apelem o wsparcie w walce o swoją godność oraz jak najszybsze wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futra w Polsce. To pierwszy taki protest w historii gminy!

Powstanie fermy norek w Sroczynie

Sroczyn to niewielka miejscowość w woj. wielkopolskim, powiecie gnieźnieńskim. W 2007 r. działalność rozpoczęła tam ferma norek, położona w bardzo bliskim sąsiedztwie domów mieszkalnych. Mieszkańcy Sroczyna od samego początku byli przeciwni tej inwestycji – jak sami mówią, nikt nie skonsultował z nimi budowy fermy, a o jej charakterze dowiedzieli się tak naprawdę przez przypadek. Gdy ferma zaczęła działać, nie miała odpowiednich pozwoleń, nie było żadnych konsultacji społecznych. Pewnego dnia po prostu pojawiły się na niej norki – i to zdecydowanie więcej, niż początkowo zapowiadał hodowca. Na fermie miało bowiem żyć 5 tysięcy zwierząt ze stada podstawowego, czyli ok. 30 tysięcy norek łącznie. Jak mówią mieszkańcy, ostatecznie żyło na niej ponad 100 tysięcy norek każdego roku. Lokalna społeczność niemal od razu zaczęła protestować.

Mieszkańcy Sroczyna podzielili się swoimi doświadczeniami z życia obok fermy norek (fot. Olka Knotz)

Życie obok wielkiej fermy norek

Mieszkańcy bardzo szybko się przekonali, z czym wiąże się sąsiedztwo fermy norek: nieznośny fetor, plagowe ilości much, zanieczyszczenie środowiska, ucieczki norek, huk z armatki odstraszającej dzikie ptactwo, obniżenie samopoczucia, a nawet negatywne skutki zdrowotne, jak bóle głowy, katar i kaszel.

Nie mogli chodzić na spacery, spędzać czasu w ogrodzie, spotykać się na grilla czy kawę, suszyć prania na świeżym powietrzu lub choćby przewietrzyć mieszkania, zwłaszcza w upalne dni. Te wszystkie problemy sprawiły, że przez lata nie mogli zbudować społeczności. Czuli się samotni i odizolowani. Zwracali się z prośbą o pomoc do najróżniejszych instytucji, jak Powiatowa Inspekcja Weterynaryjna czy Powiatowa Inspekcja Sanitarna, ale nie otrzymali żadnego wsparcia. Nikt nie widział problemu.

Zdjęcia mieszkańców Sroczyna przedstawiające plagowe ilości much

Trzy lata ulgi, spokoju i powrotu do normalności

W 2022 r. ferma niespodziewanie opustoszała. Zniknęły mewy latające nad fermą, powietrze przestało śmierdzieć, zniknęły też setki much uprzykrzających życie. Zapadł spokój.

W pierwszej chwili mieszkańcy Sroczyna pomyśleli, że hodowca zmienił coś w sposobie, w jaki hoduje zwierzęta – bardziej higienicznie, dbając o porządek. Okazało się jednak, że ferma po prostu jest pusta.

Mieszkańcy odżyli – zaczęli budować relacje sąsiedzkie, spędzać czas na powietrzu, ustały reakcje alergiczne i bóle głowy. Przez trzy lata cieszyli się wolnością od koszmaru – nie wiedząc, że ten ma jeszcze do nich wrócić.

Protest mieszkańców przeciwko wznowieniu działalności fermy

Boję się izolacji. Nie będę miała jak wyjść na spacer, moje dziecko nie będzie w interakcji z naturą. Jestem przerażona, to jest czysty strach.

powiedziała nam podczas protestu mieszkanka Sroczyna, która spodziewa się dziecka.

Na początku kwietnia na fermie zaczął się ruch. Przyjechały zbiorniki z paliwem, pojawili się pracownicy. Mieszkańcy boją się powrotu do życia z czasów działania fermy, a hodowca nie daje jasnej deklaracji, jakie są jego zamiary. Żyją więc w niepewności i pełnej gotowości do działania, aby nie dopuścić do wznowienia pracy fermy.

12 maja mieszkańcy zebrali się pod Urzędem Gminy Kiszkowo, aby zaprotestować (to pierwszy taki protest w historii tej gminy!). Przynieśli transparenty z napisami: “Dość katorgi dla norek i mieszkańców”, “Polska bez ferm norek”, “Stop fermie norek w Sroczynie”, “Nie ma naszej zgody”.

W naszej gminie buduje się ścieżki rowerowe, dba się o przyrodę, a tutaj mamy taką sytuację – po prostu wstyd, żeby w naszej gminie coś tak nieekologicznego i niehumanitarnego działało – powiedziała mieszkanka gminy Kiszkowo, nauczycielka.

Społeczność zwróciła się nawet do Wicemarszałek Sejmu Doroty Niedzieli, przewodniczącej Komisji Nadzwyczajnej ds. ochrony zwierząt, która będzie procedować ustawę zakazującą hodowli zwierząt na futra, z prośbą o pomoc.

LIST OTWARTY MIESZKAŃCÓW SROCZYNA DO PANI MARSZAŁEK DOROTY NIEDZIELI

Szanowna Pani Marszałek,

jesteśmy mieszkańcami wsi Sroczyn w województwie wielkopolskim. Zwracamy się do Pani z prośbą o pomoc, w imieniu całej naszej społeczności, która przez 17 długich lat żyła w sąsiedztwie dużej fermy norek. Przez ten czas nasza wieś – spokojna, cicha, rodzinna – zamieniła się w miejsce, z którego wielu z nas chciało uciec. Fetor z fermy norek był nie do zniesienia, w powietrzu zapach odchodów i śmierci. Nie otwieraliśmy okien. Muchy zlatywały się do naszych domów jak do padliny. Dzieci pytały: „Dlaczego tu tak śmierdzi?” – i nie wiedzieliśmy, co im odpowiedzieć.

W 2022 roku ferma została zamknięta. Długo nie wierzyliśmy, że to naprawdę koniec. Wreszcie mogliśmy żyć normalnie. Znowu było cicho. Można było zjeść obiad na tarasie, pracować w polu czy ogrodzie, bez obaw o zdrowie bliskich. Można było odetchnąć. Dosłownie. Teraz ten koszmar ma wrócić.

Za nami majówka z bliskimi, bez much, bez smrodu, bez brudnych smug w powietrzu. Spacerowaliśmy po wsi z dziećmi i sąsiadami, cieszyliśmy się czystym powietrzem. Potem ktoś z sąsiadów powiedział: „To chyba nasza ostatnia taka majówka”. Nie mamy złudzeń. Jeśli ferma ruszy znowu – wszystko się skończy. I to nie jest przesada. To piekło znamy aż za dobrze. Przez wiele lat to było nasze codzienne życie.

Pani Marszałek, wiemy, że w innych częściach Polski – jak choćby w Kodniu – stawała Pani po stronie ludzi. Tam mieszkańcy nie chcieli nowej fermy. U nas nie chodzi o nową – tylko o powrót starej traumy. Przez te wszystkie lata widzieliśmy rzeczy, o których nikt nie chce mówić: martwe norki pod płotami, konające zwierzęta z pianą w pysku, które – jak się później okazało – uciekły z komory gazowej. Dzwoniliśmy po pomoc. Słyszeliśmy: „Nie dotykać, wysyłamy kogoś”. Nikt nie przyjechał, gdy tylko się dowiedział, że jest to norka z fermy. Zakopaliśmy zwierzę sami. I sami przez lata cierpieliśmy. 

Słyszeliśmy też, że „norki nie uciekają”. Wiemy, że to nieprawda. Hodowcy co roku nie mogą doliczyć się 2% norek. Widzieliśmy je co roku – przemykające przez podwórka, chowające się pod budami, rozjechane na drodze, zagryzające kury w małych gospodarstwach przyzagrodowych obok których powstała ferma norek. Norka to nie jest zwierzę gospodarskie. To drapieżnik. Dzikie, inteligentne zwierzę, które nie nadaje się do trzymania w klatce. A my nie nadajemy się do tego, żeby znowu żyć przy takiej fermie.

Nie rozumiemy, dlaczego w 2025 roku wciąż można w Polsce hodować te dzikie zwierzęta. Jako mieszkańcy wsi nie godzimy się na to. Cały świat odchodzi od futer, a nas próbuje się cofnąć o 20 lat. To nie jest biznes – to cierpienie, dla zwierząt i dla nas, a hodowcy to nie rolnicy – to lobbyści.

Pani Marszałek, apelujemy do Pani jako przewodniczącej komisji zajmującej się projektem zakazu hodowli zwierząt futerkowych. Prosimy o pomoc. Nie możemy czekać latami na powolne wygaszanie branży futrzarskiej. Dla nas i naszych rodzin oznaczałoby to kolejne lata koszmaru – w smrodzie, z plagami much, w zamknięciu – w celach własnych domów, w których otwarte okno, to luksus, na który nikt sobie nie pozwoli. Naszego dramatu nie widać z Warszawy, ale zapewniamy –- mamy dość.

Niech nasza ostatnia wolna majówka nie okaże się naprawdę ostatnią. Niech nasze dzieci nie wrócą do codzienności, w której boją się dotknąć trawy, bo znowu może w niej leżeć martwa norka. Prosimy o realne wsparcie, o nadanie biegu pracom nad zakazem, o jasne stanowisko. Jesteśmy gotowi walczyć o naszą wieś. Ale nie uda nam się bez Pani pomocy.

Z wyrazami szacunku,

Mieszkańcy Sroczyna

Mieszkańcy Sroczyna na proteście pod Urzędem Gminy Kiszkowo, 12 maja 2025 r. (fot. Olka Knotz)

Mieszkańcy Sroczyna nie mogą dłużej czekać

Dla mieszkańców Sroczyna każdy dzień zwłoki to ryzyko, że powrócą do koszmaru. Kiedy już zwierzęta pojawią się na fermie, niewiele będą mogli zrobić. Dlatego tak ważne, aby ustawa zakazująca hodowli zwierząt na futro przeszła przez Sejm jak najszybciej, a Polska dołączyła wreszcie do krajów wolnych od ferm futrzarskich. Taka jest wola większości społeczeństwa, bo według badania CBOS z kwietnia 2025 r. aż 71% ankietowanych uważa, że hodowanie i zabijanie zwierząt dla ich futer nie powinno być dopuszczalne w Polsce. Czas na zmiany. Czas na zakaz.