Niemal dwieście lat temu, za sprawą skomplikowanego procesu, świat ujrzał pierwszą odbitkę monochromatyczną, co dało początek nowej dziedzinie sztuki – fotografii.
W rękach tego aktywisty aparat fotograficzny stanowi potężne narzędzie oporu przeciwko hodowli przemysłowej, rybołówstwu i degradacji środowiska naturalnego. Z jego pomocą przedstawia życie stworzeń morskich, rejestruje niemal nieuchwytne, odkrywa niewygodną prawdę i inspiruje do działania. Jak sam mówi: „chcę, żeby ludzie robili więcej – angażowali się”. Jego fotografie często wywołują skrajne emocje, zmuszając odbiorców do refleksji nad konsekwencjami własnych wyborów.
Jak wygląda praca fotografa podczas wypraw morskich? Na jakim etapie rybołówstwo przestaje być legalne? Czy zdjęciami można zmieniać świat? Zapraszam do lektury rozmowy ze Stefano Belacchim, który za pomocą aparatu wpływa na los zwierząt i ludzką świadomość.

Ania Fujarczuk: W jaki sposób próbujesz dotrzeć do ludzi poprzez fotografię? Co chciałbyś pokazać odbiorcom za pomocą swoich zdjęć?
Stefano Belacchi: Empatia to podstawowa cecha, którą posiada niemal każdy człowiek. Problem polega na tym, że nasze społeczeństwo robi wszystko, by ją stłumić. Fotografia może pomóc ją w nas obudzić. Czasem dzieje się to poprzez nawiązanie relacji z indywidualnym zwierzęciem ujętym na portrecie, innym razem poprzez ukazanie realiów przemysłu, który robi wszystko, by ukryć warunki, w jakich przetrzymuje zwierzęta. Czasem to właśnie gniew budzi empatię.
Fotografia to jedno z narzędzi, które pomaga ludziom dostrzec cierpienie zwierząt. Nie sądzę jednak, żeby sama empatia wystarczyła, by zmotywować kogokolwiek do działania.
Sam działasz od wielu lat i podejmujesz się ciekawych projektów, jednak to właśnie życie morskie stanowi ważny punkt Twojej działalności fotograficznej. Co zwróciło Twoją uwagę w tym kierunku – dość często pomijanym w dyskursie na temat praw zwierząt?
Ryby to szczególnie ukryte istoty. Ludziom łatwo jest współczuć psom czy kotom, ale nie rybom. Jak pokazać, że one również są żywymi istotami? To trudne. Skupiłem się na zwierzętach, do których ludziom trudno jest czuć empatię – np. na kurczakach. Pracowałem nad reportażami o fermach kurzych i wiem, jak ciężko ludziom wczuć się w los kurczaka. Trudno się z nimi utożsamić, bo wyglądają jak małe dinozaury. Z rybami jest jeszcze gorzej, bo żyją w innym środowisku, a ich biologia jest zupełnie odmienna.
Gdy w 2020 roku organizacja We Animals poprosiła mnie o przygotowanie reportażu o rybołówstwie, było jeszcze bardzo mało materiałów na ten temat.
Mimo to zmierzyłeś się z wyzwaniem. Jak aktualnie wygląda rzeczywistość tych podwodnych stworzeń?
Nasza narracja na temat rybołówstwa ignoruje pojedyncze zwierzęta. Liczymy zabite ryby w tonach, a nie w liczbie osobników. Nawet programy ochrony środowiska nie uwzględniają indywidualnych zwierząt, tylko ekosystemy jako całość.
Dołączyłem do misji Sea Shepherd przeciwko nielegalnym połowom w południowych Włoszech. Spędziłem tam dwa tygodnie, dokumentując nielegalne działania, a także zaprzyjaźniając się z rybakami, robiąc im zdjęcia i prowadząc małe śledztwo.
Jedno z moich najlepszych zdjęć pochodzi właśnie z tego okresu. Przedstawia starego rybaka, który po wyciągnięciu ryby z wiadra prezentuje turystom, jak ją oczyścić – ryba wciąż była żywa. To był mocny obraz, który ukazał brutalność tego działania.

Czy to właśnie był dla Ciebie impuls, by zacząć zajmować się życiem morskim?
Tak. W tamtym momencie zrozumiałem, jak ogromna jest branża rybna, destrukcyjna dla ekosystemu morskiego oraz niezliczonych jednostek, które są zabijane. Brałem udział w różnych misjach Sea Shepherd jako przedstawiciel mediów, relacjonowałem działania statków i nauczyłem się wiele o nielegalnym, nienotowanym i niezarejestrowanym połowie.
Zatrzymajmy się na tym temacie przez chwilę. Co uznaje się za nielegalny połów?
Istnieją przepisy dotyczące rybołówstwa, które zależą od kraju mającego morze przy swoim lądzie. Zwykle są dwa obszary – jeden to wody terytorialne, które podlegają prawom danego kraju, a drugi to strefa wyłączności ekonomicznej, co oznacza, że każdy może tam wejść i prowadzić działalność wydobywczą, na przykład naftową czy gazową. Rybołówstwo jest traktowane w ten sam sposób. Możesz to robić, ale musisz mieć pozwolenie rządu. Jest też obszar poza tymi dwoma, czyli otwarte morze, na którym nie obowiązują w zasadzie żadne prawa – można robić prawie wszystko. Jedynymi przepisami mającymi zastosowanie na otwartym morzu są międzynarodowe konwencje, ale nie ma żadnej władzy, która mogłaby je egzekwować.
Problem polega na tym, że większość ryb żyje blisko wybrzeża, a wraz z oddalaniem się od linii brzegowej, jest ich znacznie mniej. Znaczna część działalności rybackiej odbywa się od zera do około 150 km od wybrzeża. Na otwartym morzu nie prowadzi się zbyt wielu działań, chyba że chodzi o połów tuńczyków, ale to trochę inna sprawa.
W tym obszarze istnieją przepisy ustanowione przez rząd, który kontroluje ten fragment, więc nielegalne rybołówstwo obejmuje wszelkie działania, które nie są zgodne z tymi przepisami. Na przykład jeśli istnieje przepis, który mówi, że musisz używać sieci o oczkach o rozmiarze 10 cm, a ty używasz mniejszych oczek, bo chcesz złapać więcej ryb – to jest nielegalne rybołówstwo.
Jeśli łowisz w czasie, w którym nie jest to dozwolone, ponieważ jest to okres tarła, to też jest nielegalne rybołówstwo – nawet jeśli używasz legalnych narzędzi. Do tego dochodzi rybołówstwo nieraportowane, czyli odbywające się bez zgłaszania tego władzom. Na przykład jeśli jest limit ton, które możesz złapać, a złapiesz więcej i tego nie zgłosisz, lub jeśli jest jakiś rodzaj ryb, które masz wypuścić, a ich nie wypuszczasz – to jest nielegalne i niezarejestrowane.
Istnieje jeszcze nieuregulowane rybołówstwo, czyli połów w strefach, które nie są uregulowane prawnie. Byłem pewny, że ta część głębszego morza jest lepiej chroniona. Myliłem się. Na przykład polowanie na wieloryby jest zabronione przez międzynarodowe konwencje, ale niektóre kraje ich nie podpisały.
Jedną z głośniejszych spraw w ostatnim czasie było aresztowanie Paula Watsona.
To prawda, został on aresztowany, ponieważ rząd japoński uznał, że Paul zaatakował statek wielorybniczy na Antarktydzie ponad 10 lat temu. W rzeczywistości zespół Paula podjął próbę powstrzymania osób dopuszczających się nieuregulowanego rybołówstwa. Japoński rząd uznał działania Paula za przestępstwo.
Czy widzisz jakiekolwiek zmiany w postrzeganiu ryb jako istot czujących?
Szczerze? Niezbyt. Mamy jeszcze dużo do zrobienia. Nawet w programach ochrony środowiska ryby są traktowane jako zbiór, a nie indywidualne istoty. Dla porównania: we Włoszech przeprowadzono kampanię na rzecz uratowania jednego konkretnego niedźwiedzia skazanego na odstrzał. Coś takiego nigdy nie wydarzyłoby się w przypadku ryby. Może w przyszłości zmienią to dokumenty takie jak „Czego nauczyła mnie ośmiornica” – ale wciąż walczymy nawet o empatię wobec ośmiornic, nie mówiąc już nawet o rybach.
Czy masz jakieś plany i marzenia, związane z dalszym kierunkiem kariery zawodowej?
Pierwszym krokiem do długoterminowej działalności jest możliwość utrzymania się z niej. Muszę zdobywać więcej profesjonalnych zleceń, tak aby nie martwić się o finanse, jak to miało miejsce przez ostatnich dwadzieścia lat.
Jeśli chodzi o osiągnięcia w walce o prawa zwierząt, to zazwyczaj nie ja decyduję, co dzieje się z moimi zdjęciami. Dostarczam materiały organizacjom, które albo już mają plan na ich wykorzystanie, albo dopiero go opracują. Czasami całkowicie zgadzam się ze sposobem ich użycia, czasami nie.
Ze względu na sposób narracji, historię, podejście do tematu?
Jeśli uważam, że organizacje mogą użyć moich zdjęć w sposób, który uznaję za szkodliwy, odmawiam współpracy. Nie sądzę, aby robiły to umyślnie – po prostu nie zawsze ich podejście pokrywa się z moim. Jeśli zachowuję współwłasność zdjęć, mogę później wykorzystać te fotografie zgodnie z własnym uznaniem. Zwykle mamy umowę, że przez określony czas – sześć miesięcy, trzy miesiące, zależnie od ustaleń – organizacje posiadają pełne prawa do publikacji.

Kiedy jedziesz robić zdjęcia, masz otwarty umysł na wszystko, co zobaczysz czy skupiasz się na konkretnych obrazach?
Wolę, gdy organizacja, która mnie zatrudnia, podaje dokładny cel: czego potrzebuje i gdzie te zdjęcia zostaną wykorzystane. Robi różnicę czy zdjęcie ma trafić na Instagram, billboardy uliczne, czy na stronę główną w Internecie. Każda z tych sytuacji wymaga zupełnie innego podejścia. Jeśli po prostu zrobię tysiące przypadkowych zdjęć i potem będziemy szukać tych właściwych, jest większa szansa, że nie znajdziemy tego, czego naprawdę potrzeba. Kiedy wiem z góry, na co zwracać szczególną uwagę, mogę się na tym skupić.
Myślisz, że jest możliwa zmiana perspektywy ludzi, zwiększenie ich świadomości poprzez fotografię?
Gdybym w to nie wierzył, nie robiłbym tego. Wciąż mam nadzieję i wierzę, że to ma sens – choć to bardzo trudne zadanie. Wiele moich zdjęć trafia do osób, które już są na diecie roślinnej. Liczę na to, że pokazanie cierpienia zwierząt zachęci je do jeszcze głębszego zaangażowania. To właśnie jest mój główny cel. Chciałbym, aby ludzie angażowali się w aktywizm, a nie tylko wybierali wegańskie klopsiki zamiast mięsnych podczas zakupów.
Jaką radę dałbyś osobom, które chcą się zaangażować, ale nie wiedzą, jak się do tego zabrać?
Organizacje prozwierzęce istnieją wszędzie, trzeba tylko trochę wysiłku, aby znaleźć tę, która odpowiada Twoim przekonaniom i potrzebom. Powiedziałbym, że warto zacząć z kimś, od kogo można nauczyć się, jak działa aktywizm, a następnie samemu określić, w jaki sposób chce się pomagać zwierzętom. Równie dobrze można jednak zebrać się z kilkoma przyjaciółmi i rozpocząć własną inicjatywę. Ja zacząłem w ten sposób – zebrałem kilku znajomych i zdecydowaliśmy: „dobra, zróbmy to” i zaczęliśmy działać.
Myślę, że jeśli naprawdę chcemy uratować naszą planetę, uratować życie na naszej planecie, musimy dbać o nasze globalne zasoby, takie jak woda. Nielegalne rybołówstwo powoduje ogromną dewastację środowiska.