Od kilku lat stopniowo powiększa się w Polsce rynek tzw. zastępników mięsa. Coraz częściej w sklepach można spotkać już nie tylko suche kotlety sojowe, ale też sojowe kiełbaski i parówki na grilla, pasztety, wędliny, gotowe dania w słoikach, mrożone sznycle czy nuggetsy. Dostępnych jest też coraz więcej rodzajów napojów roślinnych, stopniowo pojawiają się  sojowe jogurty, a w sklepach internetowych – wegańskie sery, mające imitować sery żółte. Oczywiście daleko nam  do krajów Europy Zachodniej, gdzie produkty te są łatwiej dostępne i tańsze w porównaniu do ich odpowiedników pochodzenia zwierzęcego. Jednak wszystko wskazuje na to, że z biegiem czasu sytuacja będzie się wyrównywać.

O ile z jakiegoś powodu zamienniki nabiału nie wzbudzają szczególnych kontrowersji, to inaczej jest z zamiennikami mięsa. Jeśli ktoś śledzi facebookowe grupy poświęcone wegetarianizmowi i weganizmowi, na pewno zetknął się z głosami oburzenia dotyczącymi wegańskich parówek czy szynki. “Nie po to się przechodzi na wegetarianizm, żeby jeść coś, co przypomina mięso!”, “To obrzydliwe!”, czy wreszcie “Czy weganom naprawdę brakuje smaku mięsa?!” – tego rodzaju głosy są naprawdę częste.

I wiecie co? Ci, którzy mówią, że niektórym weganom i wegankom brakuje smaku mięsa, mają rację. Mnie akurat nie, ale znam takie osoby – i nie uważam, by było w tym cokolwiek złego czy dziwnego. W końcu wiele osób wychowało się na potrawach mięsnych i ma z nimi dobre skojarzenia – dom rodzinny, święta, dzieciństwo. Natomiast weganizm oprócz tego, że jest smacznym, zdrowym i ekologicznym sposobem na życie, jest przede wszystkim wyborem etycznym – podstawową sprawą, który każdy i każda z nas może zrobić, aby pokazać światu, że życie bez wykorzystywania zwierząt jest możliwe. Powinniśmy myśleć przede wszystkim o nich – a z ich punktu widzenia absolutnie nie ma znaczenia to, czy jako weganie i weganki jemy produkty przypominające mięso, czy też nie. Nie warto więc oburzać się, że takie produkty są w sprzedaży i znajdują się chętni do ich jedzenia.

Co więcej, im większa jest ich różnorodność i dostępność, tym łatwiej jest nam przekonywać osoby wciąż spożywające mięso, że rezygnacja z niego jest możliwa i nie musi być bolesna. A przecież wszystkim nam zależy na tym, by dietę roślinną wybierało jak najwięcej osób, prawda? Nie namawiamy oczywiście do tego, by zamienniki mięsa były podstawą Waszej diety – mimo wszystko są to produkty przetworzone i ich udział w diecie nie powinien być zbyt duży. Jednak rozsądnie stosowane, mogą być wielkim sprzymierzeńcem w promocji weganizmu.

Natalia
07.08.2012