Pisarz, poeta, felietonista, aktywista. Autor trzech tomów wierszy („Reklama”, „Życie na gorąco”, „Modlitwy dla opornych”), powieści („Stosunek seksualny nie istnieje”, „Janusz Hrystus”, „Dobry troll”) i zbioru felietonów „Jak odebrałem dzieci Terlikowskiemu”. W 2018 roku ukazała się jego najnowsza książka, „Polskie mięso. Jak zostałem weganinem i przestałem się bać”. Należy do zespołu redakcji Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Opiekun Serii Literackiej

1. Co skłoniło cię do napisania książki o mięsie, a właściwie o zwierzętach i ludziach?

W którymś momencie zacząłem rozumieć, że ludzie to też zwierzęta. Mamy emocje podobne jak wiele innych gatunków. Tak samo cierpimy. Gdy to do mnie dotarło, zaczęło mnie przerażać, że żyję w społeczeństwie, które zabija zwierzęta, żeby je zjadać, choć wcale nie musi tego robić. Odkąd pamiętam, mam problem z przemocą i cierpieniem.


Dlaczego tak bardzo krzywdzimy siebie nawzajem? Nie wiem, ale wiem, że możemy zadawać sobie mniej cierpienia, a już z pewnością nie musimy zadawać cierpienia zwierzętom, które są wobec nas bezbronne. Niestety okazało się też, że dziewięćdziesiąt procent ludzi na świecie wydaje się nie podzielać tej opinii. Smaczny posiłek jest dla nich wciąż ważniejszy niż to, że powodują cierpienie, którego można by uniknąć. Uznałem, że muszę spróbować coś z tym zrobić. A ponieważ wydaje mi się, że umiem pisać, to postanowiłem napisać książkę.

2. Jakie masz przemyślenia na temat osób pracujących w ubojniach czy hodowlach zwierząt po tym, jak sam spróbowałeś wykonywać taką pracę?

Nie da się wykonywać takiej pracy, nie powodując cierpienia. Wszystko dzieje się zbyt szybko, żeby można było dbać o dobrostan zwierząt. Większość osób wydawała się w ten czy inny sposób emocjonalnie wyłączona. Część po prostu była pijana, inni zgrywali twardzieli, ale wszyscy musieliśmy traktować zwierzęta jak przedmioty, bo po prostu nie dało się inaczej.
Na rozmowie rekrutacyjnej w ubojni kur spytano mnie tylko, czy wytrzymam dłużej niż dzień, bo trzech poprzedników nie dało rady. Nikt nie chce tego robić. A ci, którzy to robią, albo nie mają czy nie widzą innego wyjścia, albo naprawdę muszą mieć na to wywalone. Co nie znaczy, że to na nich nie wpływa.

Przeczytaj także: 5 pytań do Ilony Rabizo, autorki książki „W kieracie ubojni”

Mam wrażenie – potwierdzone przez badania i doświadczenia innych osób, które zajmowały się przemysłem mięsnym – że przemoc, którą zadaje się w takiej pracy, przenosi się też na inne relacje, na przykład koleżeńskie czy rodzinne. Wydaje się to logiczne – kiedy traktujesz zwierzęta jak przedmioty pozbawione uczuć, dlaczego nie miałbyś tak traktować bliskich czy innych ludzi? Bliskie mi jest twierdzenie, że dopóki będą na świecie rzeźnie, będą też wojny.

3. Czy widzisz jakieś pole dla organizacji zajmujących się reprezentowaniem pracowników do poprawy sytuacji takich osób?

Jaś Kapela

Raczej nie. Nie ma chyba w Polsce ubojni, w której działałyby związki zawodowe. Trzeba by być naprawdę bohaterem, żeby się zatrudnić w ubojni i organizować tam ruch związkowy. Z kolei co bardziej obrotni robotnicy szybko mogą sobie znaleźć lepszą pracę i trudno im się dziwić, że wybiorą taką opcję niż użeranie się z szefami.


Dotarcie do pracowników z zewnątrz też wydaje mi się trudne. Ludzie nie chcą gadać, a co dopiero się organizować. Zresztą, kto by miał na to siłę po kilkunastu godzinach przy taśmie? Kolejnym problemem jest bardzo duża rotacja pracowników, zarówno polskich, jak i migrantów. W polskich ubojniach pracują nie tylko Ukraińcy, ale też Mołdawianie czy Nepalczycy.

Pewne pole do działania widzę w robieniu śledztw dziennikarskich i domaganiu się od PIP-u czy innych służb, żeby wypełniały swoje obowiązki. Ostatecznie wiele hodowli i przetwórni nie przestrzega prawa pracy i innych przepisów. Wyobrażam sobie, że aktywiści i dziennikarze mogliby pomóc urzędom nadrobić zaniechania w tych dziedzinach. Trochę żałuję, że po swoich przygodach nie zgłosiłem niczego, ale chyba po prostu za bardzo mnie to rozwaliło i nie myślałem racjonalnie. Dobra wiadomość jest taka, że mamy tutaj duże pole do działania dla nawet najbardziej leniwych dziennikarzy śledczych.
Gdzie nie wetkniesz nosa, to prawie wszędzie trafisz na jakieś mrożące krew w żyłach historie. Jedyny pozytywny przykład, jaki mi tutaj przychodzi do głowy, to działalność Uliany Worobec, byłej dziennikarki, która prowadzi portal Praca dla Ukrainy i pomaga pracownikom, których prawa są łamane.

4. W czym widzisz największą szansę na zmiany w sytuacji zwierząt?

Niestety w technologii. Gdy sztuczne mięso stanie się tańsze od “prawdziwego”, a mleko zaczniemy warzyć w kadziach, hodowla zwierząt okaże się zbędnym i kosztownym luksusem. Być może stanie się dostępne wyłącznie dla garstki dekadenckich elit, które będą ciągle chciały czuć smak prawdziwej krwi i zapach cierpienia.
Jednocześnie mam wrażenie, że pomimo całego cynizmu przemysłu równolegle odbywa się pewien rozwój świadomości i wrażliwości. Coraz więcej osób dostrzega koszmar hodowli zwierząt i nie chce w nim uczestniczyć. Nawet jeśli nie decydują się na weganizm, to starają się ograniczyć produkty odzwierzęce, dzięki czemu nawet w hipermarketach mamy całkiem sporo wegańskich pyszności. W bardzo wielu produktach naprawdę nie trzeba używać mleka czy jajek, i rynek też powoli zaczyna to dostrzegać.

5. Koniec roku to dobry moment na podsumowania, a ja lubię rozmawiać o książkach. Jakie są najlepsze książki, które przeczytałeś w tym roku?

To był dla mnie rok pod znakiem molestowania, więc głównie czytałem o #metoo, gwałtach i traumach. Przejmująca była książka Odważna Rose McGowan. Gwiazda Czarodziejek i Grindehouse’a na początku swojej kariery została zgwałcona przez Weinsteina, co na lata naznaczyło jej życie. Które zresztą potem wcale nie okazało się dużo łatwiejsze, bo Robert Rodriguez, z którym się związała, również okazał się strasznym chujem. Podobnie zresztą jak Tarantino.
Mimo wszystko McGowan udało się pokonać traumę i to między innymi dzięki niej prawda o Weinsteinie wyszła na jaw.
To jednocześnie pełna pasji i gniewu opowieść o tym, jak Rose McGowan odważyła się pokazać środkowy palec wszechobecnej kulturze przemocy. Podobnie duże wrażenie zrobiła na mnie książka Jona Krakauera Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim, pokazująca, jak cały system państwowy, medialny i towarzyski działa, żeby uczynić ofiary niewiarygodnymi i ocalić sprawców, którzy w końcu są takimi dobrymi chłopakami, że na pewno nie mogli zrobić nic złego.
Wstrząsające było również to, że wielu gwałcicieli nie zdaje sobie nawet sprawy, że są gwałcicielami. Co prawda przyznają, że zdarzyło im się wymusić seks, ale nie wiążą tego z przemocą. To pokazuje, jak głęboko siedzimy w kulturze gwałtu.


Choć lubię wiedzieć, jak potworny bywa świat, to lubię też wiedzieć, jak sobie z tym radzić. Tutaj mogę polecić książkę Basila van Der Kolka Strach ucieleśniony. Co prawda podczas lektury musimy skonfrontować się z tym, jak wielki mamy problem z przemocą i jak wiele osób cierpi na skutek bycia jej ofiarami. Ale jednocześnie być może najlepszy światowy specjalista od traumy pokazuje, jak wiele mamy sposobów, żeby sobie z nią radzić. Co prawda medycznym mainstream trochę jeszcze nie nadążą, ale wiemy coraz więcej i nic, tylko korzystać.


Myślę, że może to być też pożyteczna lektura dla osób nie będących ofiarami przemocy. Krytyka tradycyjnych sposobów leczenia PTSD (zespół stresu pourazowego) staje się krytyką współczesnego społeczeństwa. A mindfulness, wspólny taniec czy joga mogą pomóc prawie każdemu w zachowaniu równowagi psychicznej w naszym przemocowym społeczeństwie.
Kontynuując temat przemocy, nie mogę nie wspomnieć o właśnie wydanej przez wydawnictwo Krytyki Politycznej, w którym pracuje, książki Nieuprzejmość. Tutaj nikt nikogo nie gwałci, ale przemoc objawia się w bardziej subtelnych relacjach. Powieść Kochmańskiej jest między innymi o tym, jak nasze społeczeństwo wychowuje kobiety do niepełnosprawności oraz jakim polem walki może być codzienne życie towarzyskie. Na szczęście napisana z humorem i błyskotliwością, daje też pewne nadzieje na emancypację.

Okładka: Katarzyna Błahuta Wydawnictwo: Krytyka Polityczna


Z pewnością najbardziej optymistyczną książką, jaką przeczytałem było Factfulness Hansa Roslinga, Oli Roslinga i Anny Ronnlund Rosling. Jeśli wierzyć autorom, a trudno oprzeć się tej narracji, tym bardziej że poza anegdotami są potwierdzające ją wykresy i twarde dane, prawie wszystko jest lepsze, niż nam się wydaje, bo nasza wiedza nie nadąża za rozwojem świata.


Może więc jeszcze wszystko będzie dobrze. A może nie, bo ludzie u władzy dalej będą działać, kierując się swoją wiedzą sprzed trzydziestu lat, i rozpieprzą świat w mak.
Więcej o Jasiu: https://www.facebook.com/NienawidzeJasiaKapeli/

fot. Albert Zawada