SARA DAMM – projektantka mody, stylistka, tancerka orientalna, instruktorka tańca orientalnego i aerial jogi.
Jak sama mówi, jako projektantka stara się wydobywać archetypy uobecniające się w każdym człowieku i przejawiające się w różny sposób na różnych etapach życia. Modę traktuje więc w istocie jako pracę nad człowiekiem i na materii społecznej. 

Sara Damm - projektantka anty futro

Sara Damm na recyklingowej sofie, fot. Olga Baca

Jak zaczęła się Twoja przygoda z modą?

Już od dziecka fascynowały mnie forma, ludzkie ciało i ubranie jako sposób bezpośredniego wyrazu i przedłużenie ludzkiej osobowości. Szybko zaczęłam się interesować materiałem, tkaniną, krojem – wycinałam, szyłam i maltretowałam lalkę Barbie (śmiech).
Kiedy miałam 16 lat, zrobiłam moją pierwszą kolekcję, w wieku 17 lat drugą, a jako 19-latka, równolegle z maturą, zrobiłam całą kolekcję wraz z portfolio i zorganizowałam pokaz. Moje projekty były nowoczesne, a pokaz odznaczał się na tle mody, jaką lansowano wtedy w Polsce. Zostałam dostrzeżona jako projektantka i stylistka, i zaczęłam dostawać pierwsze propozycje. Potem dostałam kontrakt w Hiszpanii i to była trampolina, która przeniosła mnie w inne rewiry świata mody i pozwoliła poczuć wiatr w żaglach. Kiedy wróciłam do Polski, postanowiłam stworzyć swoją własną markę w kierunku indywidualnych zamówień.

Czym jest dla Ciebie etyka w modzie?

Dla mnie etyką w modzie jest moje zaangażowanie w to, co robię – na bardzo wielu płaszczyznach. Jednym z aspektów tej etyki jest uczciwość wobec siebie i wobec człowieka, dla którego pracuję – nieważne, czy to duża firma czy indywidualny odbiorca.
Etyka jest też tym, jak traktuję swoich pracowników na co dzień i jak oni traktują mnie, czy solidnie wykonują swoją pracę.
Etyka to odpowiedniej jakości surowce, to nakład pracy, kreacji i zaangażowania adekwatny do ceny.
No i oczywiście cały wątek, który moda teraz dość często podejmuje – wątek zwierząt i środowiska, który dla mnie też nie jest bez znaczenia. Nigdy nie byłam fanką futer ani naturalnych wykończeń, bo jest to dla mnie ważne, żeby nie trzeba było udręczać jakiegoś istnienia zwierzęcego, aby dobrze wyglądać.
Każdy ma jakiś barometr wewnętrzny i sam wybiera, do jakiego stopnia może nagiąć swoją wrażliwość, ale to nie jest proste. W pewnym momencie można zabrnąć w ślepą uliczkę.

Wobec tego w jaki sposób Ty realizowałaś swoje standardy etyczne w pracy?

Standardem, od którego zaczęłam, była relacja jakości do szczerości, poczucie spełnienia i uczciwość względem pracowników. To było dla mnie naturalne, nigdy nie musiałam o to walczyć. Natomiast dojrzałość etyczno-ekologiczna – to przychodziło z czasem. Futra zawsze budziły moją niechęć. Pamiętam, jak raz miałam okazję robić pokaz mody dla bardzo znanej, międzynarodowej marki futrzarskiej. Byłam wtedy młodą osobą zafascynowaną modą, więc byłam pod wrażeniem tego, w jaki sposób układały się ubrania – były oczywiście na luksusowych, jedwabnych podszewkach i tak dalej… Pamiętam, że jednym z kluczowych wzorów kolekcji był przepiękny, turkusowy żakiet z karakułów. Zachwyciłam się nim i w związku z tym zainteresowałam się, czym w ogóle jest karakuł; to była ostatnia produkcja futrzarska, w której wzięłam udział.
Miałam więc to szczęście, że wszystkie rzeczy, które były dla mnie ważne, zaistniały w sposób naturalny. Nie musiałam robić tego, co mi nie odpowiadało, bo wciąż była cała masa innych możliwości.
Ale wiele lat pracowałam też na jedwabiach i poliestrach, i trudno mi teraz powiedzieć, którą ścieżką szłam w stronę większego grzechu – czy eksploatując środowisko wytrawianiem jedwabiu, czy produkcją plastiku. Ten rodzaj dylematu po prostu usypiałam w sobie i nie darłam szat. Myślę też, że niewiele marek i niewielu projektantów się nad tym zastanawia.

Sara Damm - projektantka anty futro

Sukienka z kolekcji Appel by Sara Damm, stylizacja: Sara Damm, Gabi Gnat, make up: Gabi Gnat, fot. Jacek Pomykalski

A czy trudno było się przebić z takim podejściem – świadomym, zwracającym uwagę, na etyczne aspekty ubioru?

Nigdy nie miałam problemów ze znalezieniem klientów czy zaistnieniem w mediach z tym podejściem. Nikt nie zastanawiał się na tym, dlaczego nie robię futer – odpowiadałam, że mi nie odpowiadają i nikt tego nie drążył. Jeżeli pojawiały się klientki, które prosiły mnie o zrobienie czegoś, co wychodziło poza zakres mojej estetyki czy wrażliwości, po prostu im odmawiałam. Ten temat nie był też wtedy jeszcze zbyt popularny, dopiero z czasem wypłynął na fali pewnej świadomości. W tej chwili trudno mi powiedzieć, czy firmy modowe zajmują się wątkami ekologicznymi i prawami zwierząt dlatego, że poruszyło to ich wrażliwość, czy raczej wrażliwość została poruszona i to ich zmusiło do reakcji. 

A jakie były reakcje Twoich klientek?

Wiele z moich klientek miało podobne poglądy na ten temat – podobne przyciąga podobne, nie było starcia.
Nie było w każdym razie takiej sytuacji, że w drzwiach pojawia się osoba z naręczem lisich ogonów, a ja muszę powiedzieć: „Wyjdź, kobieto!” (śmiech).
Jestem zresztą jak najdalsza od tego, aby komukolwiek cokolwiek narzucać. Po prostu futra wydają mi się wręcz patologiczne ze względu na sposób ich wytwarzania. Żeby futro miało odpowiednią jakość, trzeba to zrobić na żywym zwierzęciu i to jest dla mnie niewyobrażalne. Ale też rozumiem, że ludzie potrzebują na pewne rzeczy czasu. Na przykład, moja mama przez większą część życia jadła mięso, ale potem została księgową w spółdzielni rolniczej i z niego zrezygnowała. Po prostu.

Wspomniałaś, że ludzie potrzebują czasu, a Ty od początku szłaś swoją ścieżką. Czy możesz powiedzieć, jak na przestrzeni lat zmieniało się podejście świata mody do etyki?

Myślę, że musimy tutaj rozdzielić różne wątki. Jedną rzeczą jest moda jako taka – pewna efemeryda – tendencje, wiodące domy mody, projektanci i organizacje, które wytyczają trendy. Ale te wszystkie nurty powstają w związku z pewnymi uwarunkowaniami społecznymi czy politycznymi. Na przykład, kiedy jakiś czas temu pojawił się konflikt zbrojny na Bliskim Wschodzie, odbiło się to na wysokich półkach w postaci beretów moro. Potem nastąpiło przełamanie, ludzie byli tym znudzeni, więc przyszły kwiaty i jedwabie. Trzeba rozumieć, że moda jest ogromną machiną z całą masą zależności. Domy mody już od dawna nie żyją z ubrań i trendów, ale z produkcji sampli reklamowych, perfum, sprzedaży akcji i udziałów, więc kiedy mówimy o ewolucji branży modowej, to wydaje mi się, że odbywa się ona tylko na zasadzie marketingu i pytania, co byłoby dobrze widziane. Ten przemysł wciąż chce zarabiać i będzie używać różnych środków. W podejściu do etyki nic się nie zmieniło, moda wciąż kalkuluje. Ale jeśli widzimy jakiś trend w społeczeństwie, to przemysł bardzo chętnie ten trend przyjmie. Moda po prostu dostosowuje się do nurtów, które pojawiają się w społeczeństwie i używa ich do tego, żeby móc dalej zarabiać.

Sara Damm - projektantka anty futro

Stylizacja do albumu wystawy “Modna i już! Moda w PRL” Muzeum Narodowego w Krakowie Koordynacja kreatywno-artystyczna: Sara Damm, Jacek Świderski Pracownia Fotograficzna MNK pod kierownictwem Jacka Świderskiego: Bartosz Cygan, Mateusz Szczypiński, Jacek Złoczowski, Mirosław Żak Stylizacje i aranżacje: Sara Damm Wizaż: Barbara Bajerek Stylizacja fryzur: Sebastian Hubert Modelki: Beata Augustyniak, Monika Partyka, Martyna Szopa Postprodukcja zdjęć do katalogu: Blokdesign, Patrycja Dzięgiel, Marek Wróblewski, Mirosław Żak

Czyli jest raczej tak, że to trendy wynikają z tego, że etyka społeczna ewoluuje?

Myślę, że coś ewoluuje w społeczeństwie, a ten przemysł na to reaguje.

To jak wobec tego zmienia się klient?

Klient ubioru to klient, który czegoś szuka. W związku z tym ma pewną wrażliwość, nie tylko estetyczną. Dostrzegam, że ludzie zwracają coraz większą uwagę na to, czy coś zostało wyprodukowane tu, czy gdzie indziej; czy miały w tym udział jakieś dziecięce ręce, czy też nie; czy pracownicy pracują w takich, a nie innych warunkach. Myślę też, że coraz więcej kobiet oficjalnie mówi o tym, że futra to nie jest coś, co chciałyby mieć w swojej garderobie i wydaje mi się, że w tej kwestii to idzie najszybciej. Futra są tak spektakularnym przejawem cierpienia, że dużo się o tym mówi.
Jest reklama, w której ktoś przychodzi i zamawia kotlet schabowy, po czym kelnerka prowadzi go do pomieszczenia, w którym jest świnka. Ten ktoś zaprzyjaźnia się z tą świnką, a następnie dostaje nóż, żeby ją zarżnąć. To jest bardzo bezpośrednie, ale w pewien sposób tak to wygląda – myślę, że wciąż mamy taki sposób myślenia, że krowa to jest jakieś takie dziwne urządzenie, które „daje” mleko i można ją zjeść. 
Myślę, że każde słowo o tym, że produkcja ubrań i estetyka nie powinny nieść za sobą destrukcji dla drugiego istnienia, dla środowiska, dla natury – jest bardzo ważne. Jeszcze 10 lat temu obieg informacji był inny. Dzisiaj magazyny mody zostały zdetronizowane przez portale modowe. Teraz każdy, kto chciałby powiedzieć coś, co jest mniej popularne, ma taką możliwość. Internet pozwala zaistnieć alternatywnym trendom. Myślę, że kiedy mówimy o codziennych wyborach konsumenckich, to w ciągu ostatnich lat ok. 10-15% więcej klientów myśli o tym, z czym ich wybory się wiążą. 

Czy w takim razie myślisz, że można już powiedzieć, że futro nie ma przyszłości?

Mam nadzieję… Może to jest naiwne z mojej strony, ale myślę, że nie ma. Już zbyt źle się o tym mówi, cała opinia społeczna przechyla się na drugą stronę, a w efekcie produkcja staje się dla przemysłu zbyt ciężka. Niechęć, którą zaczynają pałać klienci, a do tego wkład pracy, który w to trzeba wnieść – myślę, że to wszystko staje się zbyt trudne. I niejako z takiej motywacji pozytywnej i negatywnej wynika to, że futro nie ma przyszłości.

Sara Damm - projektantka anty futro

Sukienka z kolekcji Appel by Sara Damm, stylizacja: Sara Damm/ Marcin Kulak ; make up: Marcin Kulak, fot. Tomasz Jędrszczyk

A jednak niektóre marki wciąż idą mocno w zaparte.

No tak, na przykład marki, które zasłynęły jako producenci futer idą w zaparte. I są takie osoby, które również pójdą w zaparte. Ale myślę, że futro jest raczej na przegranej pozycji. Natomiast spodziewam się, że dużo dłuższą historię będzie miał przemysł skórzany.

Dlaczego?

Sądzę, że będzie dużo argumentów za utrzymaniem go, na przykład odnośnie do obuwia. Jest trochę alternatywnych rozwiązań, jednak myślę, że na razie są one zbyt trudno dostępne, żeby stały się popularne. Futro nie jest przecież czymś bardzo powszechnym – natomiast produkcja obuwia dotyczy prawie wszystkich. Trudno mi wyrokować, ale myślę, że ten przemysł jeszcze długo będzie się trzymał.

A czy moda może też być narzędziem mówienia o problemach społecznych?

Oczywiście, że tak. Myślę, że wiele znanych osób wykorzystuje modę jako komunikat w różnych kierunkach, np. Madonna bez przerwy używa mody do tego, żeby opowiedzieć o swoich poglądach politycznych czy feministycznych. Albo Gala Met, gdzie pojawiają się gwiazdy w strojach różnych projektantów, a kreacje przygotowywane są specjalnie na ten wieczór – to takie targowisko próżności przemieszane z lansowaniem różnych nurtów społecznych. Myślę więc, że modą jak najbardziej można głosić i głosi się rozmaite komunikaty.

Sara Damm - projektantka anty futro

Stylizacja z kolekcji Basic by Sara Damm, fot. Jacek Pomykalski

Czy myślisz, że świat mody stoi teraz przed jakimiś szczególnymi wyzwaniami? Na przykład w dobie kryzysu klimatycznego i społecznego poruszenia wokół tego tematu?

Trudno mi powiedzieć, bo nie wiem, co świat mody trzyma w zanadrzu i jakie ma asy w rękawie, ale na pewno będzie musiał na to zareagować. Myślę też, że te wzrastające nurty ekologiczne czy etyczne pojawiają się na różnych płaszczyznach – dotyczą nie tylko mody, ale też relacji międzyludzkich czy międzykulturowych, przy czym odbywa się to raczej drogą rewolucji ekonomicznej niż ewolucji społeczno-świadomościowej. W końcu moda, sama w sobie, jest tylko jedną z odnóg życia społecznego. Jest formą sztuki, reklamy i komunikacji, emitowania pewnych informacji, a z drugiej strony jest to też zwykła potrzeba człowieka – żeby się ubrać i wyglądać „jakoś”. W gruncie rzeczy jest to więc przemysł, który jest odnogą kapitałów umiejscowionych w różnych miejscach. Nie można mody traktować w oderwaniu od tego, co się dzieje w strefach ekonomicznych.

Myślę, że cały zwrot społeczny jest teraz w tym właśnie kierunku – że nie da się niczego już traktować w oderwaniu. Świadomość społeczna zmierza w stronę tego, że wszystko, co robimy, ma wpływ na inne obszary życia i świata – to, jak się ubieramy, co jemy, czym się poruszamy.

Tak, i dlatego trudno mi prognozować, w jakim kierunku pójdzie świat mody. Wcześniej żyłam w pewnej enklawie ludzi zainteresowanych modą i takie było moje wyobrażenie o świecie. Teraz żyję wśród osób, które interesują się jogą, pracą z ciałem i również estetyką. Mam też nadal znajomych, którzy zajmują się modą, a wśród nich wiele osób, które walczą o to, aby etycznie, czyli uczciwie wykonywać swoją pracę. Jak w coś wierzą na co dzień, to chcą, żeby to działo się też w ich pracy. Ale cały czas mówimy o pewnej bańce. Gdzieś są też ludzie, którzy po prostu nie myślą o tych sprawach i nie są tym klientem, który dyktuje warunki ewolucyjno-rewolucyjne, tylko tym, który wciąż chce dostać to, co zawsze dostawał. Kilka razy wyszłam z tej bańki i wiem, że różne inne środowiska społeczne rządzą się innymi zasadami. A do tego wszystkiego światem rządzi jednak ekonomia.
I dlatego myślę, że futro jest bez szans – wkrótce będzie po prostu nieekonomiczne.

Jaki trend w takim razie powinien rosnąć w siłę?

Myślę, że należy dążyć do wnoszenia tematów ekologii i szacunku dla istot żywych do gospodarki, ekonomii w sensie całościowym i do edukacji społecznej. Taki proces skłoni również branżę mody i przemysł odzieżowy do reakcji, np. inwestowania w badania nad ekologicznymi technologiami, aby były coraz łatwiej dostępne i bardziej przystępne cenowo. A wówczas marki modowe i ich odbiorcy, zarówno ci od dawna świadomi, jak i ci nakierowani przez ekoedukację, poniosą tę pieśń dalej.

Rozmawiała: Olga Wojdyńska//Animal Sociale