Ida Karkoszka to wybitna polska rzeźbiarka i medalierka. W swojej twórczości porusza ważne problemy społeczne: zwraca uwagę między innymi na cierpienie zwierząt, niszczenie środowiska naturalnego i bezmyślny konsumpcjonizm. Już niedługo statuetka jej autorstwa trafi do zwycięzcy haniebnego Plebiscytu Krwawe Futro, oceniającego firmy czerpiące korzyści z wyzyskiwania zwierząt. Zanim jednak ujawnimy samą statuetkę, chcielibyśmy przedstawić jej autorkę. Dlatego zadaliśmy Idzie kilka pytań dotyczących jej twórczości i walki o prawa zwierząt. Oto, czego się dowiedzieliśmy!

Jak zaczęła się Twoja przygoda ze sztuką? Co zadecydowało, że rzeźba stała się Twoją życiową pasją?

Ida Karkoszka: Sztuka była od zawsze obecna w moim życiu – moi rodzice ukończyli Akademię Sztuk Pięknych, więc praktycznie wypiłam tą pasję z mlekiem matki. Farby, glina, wosk, plastelina były obecne obok zwykłych zabawek. Miałam swobodę korzystania z tych materiałów. Pamiętam, jak wchodziłam pod biurko i na kaloryferze rozgrzewałam wosk, żeby szybciej stał się plastyczny (oczywiście w ukryciu, bo obklejanie kaloryfera woskiem nie było najlepszym pomysłem). Najczęściej powstawały spod moich palców zwierzęta… 

Ida Karkoszka
fot. Aleksandra Poniatowska

Później przyszedł okres buntu i negacji jakiegokolwiek powiązania siebie ze sztuką. W planach była medycyna lub weterynaria. Dopiero pod koniec liceum podjęłam decyzję o studiach na Akademii Sztuk Pięknych na Wydziale Rzeźby. Dlaczego rzeźba? Ciężko powiedzieć, chyba po prostu mam jakąś pierwotną więź z materią i bryłą przestrzenną. Jak w niej pracuję, łączę się z nią i materializuję swoje emocje.

Niedawno na dachach Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku pojawiła się  “Wystawa, której nikt nie zobaczy” – na szczytach budynków stanęły rzeźby Świni, Kruka i Szczura. Co sprawiło, że wybrałaś akurat te zwierzęta? Jakie przesłanie niosą?

Świnia, Szczur i Kruk to bohaterowie projektu “Let’s watch humans die”. Są w czołówce przedstawicieli najinteligentniejszych zwierząt świata. Występują w prawie wszystkich zakątkach Ziemi. Można je przedstawić jako reprezentantów różnych światów: powietrza, ziemi i podziemia, ale ja umieszczam ich razem jako współobserwatorów zjednoczonych w cichej kontemplacji nad działaniami ludzkimi – nieustannym niszczeniem przyrody, życia innych ludzi i zwierząt, dewastacją otoczenia… mówiąc w uproszczeniu naszym systematycznym dążeniem do samozagłady.

Ida Karkoszka
fot. Andrzej Skowron

“Wystawa, której nikt nie zobaczy” trwała podczas pierwszej fali COVID19. Powstała we współpracy z Leszkiem Golcem, który wykonał również dokumentację zdjęciową będącą integralną częścią projektu. W momencie planowania przedsięwzięcia muzea i parki były pozamykane, więc ekspozycja miała być nieosiągalna dla widzów. Świnia usiadła na dachu pałacowej wieży, trójka zwierząt na gzymsie Muzeum Rzeźby Współczesnej, a szczur wychylał się zza kolumny kaplicy, zaraz pod inskrypcją “Omnia Vidit” – wszystko widzi. Zwierzaki zdawały się ze spokojem obserwować beznadziejną sytuację ludzi, pełną chaosu i niepewności… 

Te trzy rzeźby zwierząt stanowią część Twojego wspomnianego już projektu “Let’s watch humans die”. Na czym polega ten projekt?

Projekt “Let’s watch humans die” zrodził się lata temu podczas pobytu z przyjaciółmi na zimowym wypadzie w góry. Podczas całodniowego pobytu na grani i mierzenia się z potęgą żywiołów miałam dużo czasu na przemyślenia na temat beznadziejności destrukcyjnych, ludzkich działań, stojących w kontraście do piękna kreowanego przez naturę. Postanowiłam stworzyć opowieść o zwierzęcych bohaterach, którzy obserwowaliby tę naszą destrukcję.

Ida Karkoszka let's watch humans die
fot. Igor Haloszka

Pierwotnie zwierzaki miały stanąć na jednym z tatrzańskich szczytów i obserwować nas z góry. Zanim jednak wyrzeźbiłam tą trójkę upłynęło sporo myśli i czasu, projekt ewoluował, a w górach moja sztuka pojawiła się z innej przyczyny. Założeniem stało się zamknięcie opowieści w ramach czasowych – 365 dniach. Czas odliczały zdjęcia publikowane na Instagramie. Przy ich powstawaniu pracowałam z fantastycznymi fotografami – Igorem Haloszką, Michałem Szymelem, Andrzejem Skowronem, Maciejem Domagalskim i Pawłem Sudołem. Jeździliśmy po różnych, zdewastowanych przez ludzi miejscach, opuszczonych przestrzeniach, wysypiskach. Pojawialiśmy się tam, gdzie natura na skutek ludzkich działań była mocno doświadczana. Zwierzaki stawały się obserwatorami, narratorami sytuacji wykreowanej przez człowieka.


Jesienią bieżącego roku w Twojej twórczości pojawiła się jeszcze jedna świnia – tym razem pokazana jako matka karmiąca ludzkie niemowlęta. Czy to akt sprzeciwu wobec okrutnego traktowania zwierząt hodowanych przemysłowo? A może rzeźba “Rhea Silvia” porusza raczej problem konsumpcjonizmu?

“Rhea Silvia” – w mojej interpretacji naznaczona żywicielka i produkt skazany na zagładę. Jest przedstawiona jako symbol czasów Imperium Konsumpcjonizmu, tak jak Wilczyca Kapitolińska była symbolem Imperium Rzymskiego. Wydaje mi się, że przemysł hodowlany, całe jego okrucieństwo, produkcja mięsa ponad faktyczne zapotrzebowanie, jest częścią składową konsumpcyjnego stylu życia. Ta rzeźba jest więc sprzeciwem wobec cierpienia niezliczonej liczby zwierząt, ogromnego zużycia wody, energii, zanieczyszczenia środowiska oraz naszego podejścia do życia.  Postać świni nie opuści jeszcze mojej twórczości. Można spodziewać się kolejnych…  

Ida Karkoszka
fot. Marek Karkoszka

W sierpniu ubiegłego roku wraz z Anną Plaszczyk (fundacja Viva!) przeprowadziłaś wyjątkowo poruszający happening – z pomocą turystów wciągnęłyście drogą do Morskiego Oka rzeczywistej wielkości rzeźbę konającego konia, aby oprotestować wyzysk zwierząt na tej górskiej trasie. Co było dla Ciebie impulsem do podjęcia tak ogromnego wysiłku?

Jestem częstym gościem na tej trasie i za każdym razem bezsensowna praca tych koni bulwersuje mnie tak samo. Trudno przechodzić obojętnie obok zapełnionych wozów, ale to świadomość, że któreś z mijających mnie zwierząt za chwilę może pójść do rzeźni z powodu nadmiernej eksploatacji, jest najgorsza. To za wysoka cena za lenistwo i chciwość człowieka. Pomysł na wciągnięcie konia tą trasą kołatał się w mojej głowie od dłuższego czasu, aż w końcu pod wpływem impulsu wykonałam telefon do ekspertki w tym temacie – Anny Plaszczyk z pytaniem o wyniki ostatnich badań i opis aktualnej sytuacji. Pomysł wciągnięcia rzeźby konia został przez Anię natychmiast podchwycony. Kilka dni później znalazłyśmy się we dwie na trasie do Morskiego Oka, ubrane w uprzęże, z koniem leżącym na platformie z małymi kółkami. “Role się odwróciły”. 

Swoją twórczością odpowiedziałaś też na problem wycinki Puszczy Białowieskiej – skąd pomysł, żeby przyozdobić złotymi porożami pnie wyciętych drzew?

Gra skojarzeń, a kluczem jest tytuł “Pokot”. Dokładnie tak prezentowały się dziesiątki powalonych pni drzew. Tak jak przy innych projektach kierował mną przede wszystkim brak wewnętrznej zgody na decyzje instytucji działających bez konkretnego, szczegółowo omówionego ze specjalistami planu. Nadmiar emocji, musi gdzieś znaleźć ujście, żebym mogła funkcjonować normalnie na co dzień. Sztuka jest moim wentylem. 

Ida Karkoszka Pokot
fot. Igor Haloszka

Twoje rzeźby charakteryzują się ogromną różnorodnością materiałów – od żywicy akrylowej po śrutę kukurydzianą, worki bankowe i metki od ubrań. Jakie znaczenie dla przesłania rzeźby ma użyty do jej wykonania materiał?

Materiał rzeczywiście często ma w moich pracach kluczowe znaczenie, ale o różnym podłożu – czasem praktycznym, a czasem informacyjnym.

Do rzeźby “Let’s watch humans die” użyłam żywicy akrylowej, żeby móc dotrzeć z nią praktycznie wszędzie – po drabinie na dach wieżowca, po grząskim piachu na środek koryta Wisły, na szczyt hałdy opon… Wybór materiału był podyktowany potrzebą mobilności i wytrzymałości. Ale już “Rhea Silvia” powstała w 100% ze śruty kukurydzianej, czyli naturalnego pochodzenia pokarmu dla trzody chlewnej. Takie było założenie kuratorowanego przez Martę Czyż Treinnale Sztuki Młodych, gdzie została zaprezentowana. Po wystawie stała się bohaterką video art – została zanurzona w stawie w Orońsku i zjedzona przez ryby. 

Ida Karkoszka
fot. Igor Haloszka

Moje klasyczne rzeźby powstają z klasycznych materiałów. Pracuję w brązie, kamieniu, drewnie, aluminium. Lubię jednak wyzwania, a takim była niewątpliwie praca przy “Fashionista”. Owcę uszytą z bankowych worków jutowych okleiłam trzema tysiącami metek, które latami przesyłali mi znajomi. Użyty materiał był kluczowy do stworzenia silnego przekazu piętnującego powstawanie rokrocznie 92 milionów ton śmieci z samych tylko tekstyliów. 

Aktualnie w mojej pracowni powstaje ponad dwumetrowy lis. Warstwą bazową są znowu worki bankowe, a kluczowa przy wykończeniu będzie po raz kolejny pomoc ludzi, którym los zwierząt nie jest obojętny. Celem powstania dzieła jest bowiem “zwrócenie lisowi futra”, czyli uszycie zewnętrznej warstwy z kawałków pociętych, futrzanych płaszczy i czapek zalegających w szafach. Chętni będą mogli je umieścić w specjalnym kontenerze, przy jednym z warszawskich muzeów, lub przysłać bezpośrednio do mojej pracowni. Politycznym tłem powstawania lisa są zmienne losy procedowanej ustawy antyfutrzarskiej.

Ida Karkoszka
fot. Andrzej Skowron

Obecnie pracujesz nad statuetką Plebiscytu Krwawe Futro. Statuetka ma stanowić haniebne wyróżnienie dla firmy, która przyczynia się do ogromnego cierpienia lisów, norek i innych zwierząt futerkowych. Dlaczego zdecydowałaś się na udział w Plebiscycie?

Od lat kibicuję działaniom Otwartych Klatek. Gdy odebrałam telefon z pytaniem o wykonanie statuetki, nie wahałam się ani chwili. Zaroiło się u mnie w głowie od pomysłów i choć ostateczna wersja daleka jest od pierwszych założeń, to jestem z niej bardzo zadowolona. Sprawia bowiem, że trzymający ją laureat staje się medium dla jej przekazu.

Dziękujemy za udzielenie wywiadu i życzymy owocnej pracy nad kolejnymi projektami.