W ciągu kilku ostatnich lat w Polsce ponad setka lokalnych społeczności protestowała przeciwko powstającym fermom norek lub rozbudowie już istniejących. Jednym z głównych powodów protestów jest obawa przed odorami, na które uskarżają się mieszkańcy wsi żyjący w pobliżu fermy zwierząt futerkowych.

Przeciwnicy zakazu hodowli zwierząt futerkowych przekonują jednak, że są to zwykłe zapachy związane z rolnictwem i życiem na wsi, a narzekający to „miastowi”, którzy osiedlili się na wsi. Czy rzeczywiście obawy przed odorami z ferm norek są nieuzasadnione? Czy mieszkańcy przesadzają?

Obniżenie komfortu życia

Staliśmy się więźniami we własnych mieszkaniach, gdyż w ciągu dnia, jak i w nocy nie można otworzyć okien” – tak o odorach związanych z działaniem ferm norek napisali w petycji do wójta członkowie Rady Sołeckiej miejscowości Rusko wraz z 278 mieszkańcami, którzy podpisali się pod petycją.

W tym samym powiecie mieszkańcy miejscowości Łobez podpisali się pod petycją przeciwko rozbudowie działającej fermy norek. Piszą: „Już dziś zdaniem większości mieszkańców bywają takie dni, że trudno wytrzymać ze smrodem i ogromną ilością much”.

Podpisało się pod nią 130 mieszkańców i miejscowy sołtys.
Co właściwie oznacza dla mieszkańców nieprzyjemny zapach? Dla sąsiadów ferm norek oznacza znaczące obniżenie jakości życia: mieszkają na wsi, ale w wiele dni nie są w stanie korzystać ze swoich ogrodów, nie są w stanie otwierać okien, wypicie herbaty przy własnym domu staje się niemożliwe, a ich bliscy nie chcą przyjeżdżać z odwiedzinami.

Zagrożone zdrowie i środowisko

Zgodnie z definicją WHO, zdrowie oznacza stan pełnego fizycznego, umysłowego i społecznego dobrostanu, a nie tylko całkowity brak choroby czy niepełnosprawności. Dlatego w sytuacji, kiedy odór z fermy norek nie pozwala na normalne funkcjonowanie i powoduje znaczący dyskomfort, możemy mówić o zagrożeniu dla zdrowia mieszkańców. To sąsiedzi ferm norek muszą dostosować swoje życie do odorów z ferm, a nie inwestor futrzarski do lokalnej społeczności.

Odory z ferm norek są bardzo dobrze znane mieszkańcom wielkopolskiego Kawęczyna. Niedaleko od ich domów stoją dwie olbrzymie fermy (obecnie mieszkańcy protestują przeciwko powstaniu mega-fermy brojlerów tuż obok zabudowań mieszkalnych). W ostatnim czasie relacjonują oni prawie każdego dnia, jak fermowy smród nie pozwala im normalnie funkcjonować.


Mieszkańcy Kawęczyna zwracają się o pomoc do wszelkich możliwych instytucji. Niestety zbyt często ich problem jest bagatelizowany.

Smród z fermy norek wdziera się do mieszkań, dlatego mieszkańcy, nawet w środku lata, zamykają okna i zaklejają kratki wentylacyjne.

Brak regulacji prawnych

Choć nie możemy zobaczyć odorów z ferm norek, tego typu uciążliwe zapachy powinny być traktowane jako zanieczyszczenie środowiska. Niestety w Polsce wciąż brakuje odpowiednich regulacji prawnych, aby skutecznie walczyć z emisją odorów. Urzędnicy z łatwością umywają ręce tłumacząc się, że każdy może czuć inaczej taki zapach i nie są w stanie nic zrobić. Jednak sąsiedzi ferm norek nie mają kłopotu z jasnym opisaniem zapachu z takich ferm: „Jak śmierdzą norki? To tak, jakby postawić pod oknem latrynę, do której codziennie przychodziłoby się załatwiać sto osób”. Tak smród z fermy norek opisywała mieszkanka Bronowic, którą od fermy dzieli zaledwie 250 metrów.

Fermy wiążą się z olbrzymim cierpieniem zwierząt. Relacje sąsiadów tych ferm potwierdzają, że są one również zagrożeniem dla środowiska i zdrowia ludzi, a także przyczyną obniżenia ich  komfortu życia. Zakaz hodowli zwierząt na futro w Polsce to nie tylko pomoc zwierzętom, ale również ratunek dla tysięcy mieszkańców polskich wsi, którzy skazani zostali na życie w odorze z ferm norek.