Cyrkowe motywy towarzyszą nam bardzo często w reklamach, filmach czy teledyskach. Barwne stroje, czerwone nosy i pięknie przebrane, galopujące konie wokół areny, którą obserwują tysiące widzów jedzących popcorn i śmiejących się z gagów serwowanych przez parę klaunów. Arena cyrkowa to niewątpliwie magiczne miejsce. Jednak warto czasem stanąć z boku i zastanowić się, co
w rzeczywistości kryje się za tą kolorową otoczką.

A jaki obraz cyrku znajdziemy w filmowych przedstawieniach? Zapewne wielu kojarzy popularną animację o przygodach lwa Alexa, zebry Marty’ego, żyrafy Melmana i hipopotamki Glori oraz kultowego już lemura –  króla Juliana . Tym razem śledzimy perypetie głównych bohaterów podczas próby powrotu do domu – zoo w Nowym Jorku. Zwierzęta przemierzają Europę starając się jednocześnie zgubić ścigającą ich okrutną policjantkę. Namiastkę bezpieczeństwa odnajdują pośród specyficznej, trochę podupadłej już grupy cyrkowej, która składa się z tygrysa Vitaliya, gepardzicy Gii oraz lwa morskiego Stefano. Wszyscy razem postanawiają reaktywować trupę i zdobyć sławę na starym kontynencie.

Źródło: Filmweb.pl

Dla bohaterów filmu występy w cyrku są życiowym celem  i spełnieniem marzeń. Są pięknie poprzebierani i wyraźnie czerpią radość z możliwości zaprezentowania swoich zdolności widowni  i rozwijania talentu. Same decydują o swoim losie, nikt nimi nie kieruje ani nie wpływa na program widowiska. Obraz cyrku jaki wyłania się z animacji jest niezwykle stereotypowy i wręcz oldschoolowy – mamy tu wystrzał z armaty, akrobacje na trapezie, paradę koni, spacer na linie i niezdarnego klauna. Wszyscy przygotowują się do występu i ćwiczą razem bez udziału trenera.
Ich motywacja pochodzi z ich własnych pragnień.
Bardzo mocno zantropomorfizowane zwierzęta zdają się niekiedy być karykaturą samych siebie. Za przykład niech posłuży niedźwiedź jeżdżący na rowerku…

W prawdziwym cyrku jest wręcz odwrotnie – żadne zwierzę nie wybrało sobie takiego losu. Zwykle mają swojego tresera, który spędza z nimi wiele godzin na próbach i wymusza wielokrotne powtarzanie danej czynności. Sądząc po ilości przypadków ataków na tresera, na pewno nie czerpią z tego radości i nie rozwijają swojego talentu, a jedynie są zmuszane do nienaturalnego zachowania (przebrania, chodzenie na dwóch łapach, podskakiwanie na jednej łapie, przeskakiwanie przez płonące obręcze, jeżdżenie na rowerku itd.). W filmie zatem codzienność cyrkowa została ukazana w jak najlepszej, przesłodzonej wersji.

Warto aby takie filmy były pretekstem do rozmów z dziećmi i młodzieżą, którzy są główną grupą odbiorców zarówno animacji, jak i przedstawień cyrkowych, na temat dobrostanu prawdziwych zwierząt, które każdego roku przemierzają wiele kilometrów w trudnych warunkach, by występować w różnych krajach w Europie
i na całym świecie. To oni mogą przekonać rodziców, by nie uczestniczyli
w widowiskach, gdzie wykorzystywane są zwierzęta, uświadamiać swoich rówieśników, babcie, ciocie, wujków, wywierać wpływ na lokalne władze. 

Potrzeba jakiejś rewolucji, by zatrzymać przy cyrku widzów, bo ludzie powoli zdają sobie sprawę z tego, że ich wyobrażenia na temat magiczności areny odbiegają od ponurej rzeczywistości, a oglądane od pokoleń te same sztuczki przestają śmieszyć. Niech bawią nas karykatury zwierzęcych artystów na dużym ekranie, na żywo podziwiajmy możliwości ludzkiego ciała, grę świateł i muzyki, bo to tak naprawdę, a nie słoń stojący na jednej nodze na podeście, dodaje niesamowitości wydarzeniu w namiocie cyrkowym.

Autor: Marta Kwiatkowska