Niedawno przez internet przetoczyła się burza komentarzy polityków, dziennikarzy i innych osób oburzonych lub zaskoczonych użyciem przez europosłankę Sylwię Spurek sformułowania „zwierzęta pozaludzkie”. W tym wpisie przybliżamy znaczenie tego terminu oraz wyjaśniamy, dlaczego jego użycie może wywoływać zaskoczenie oraz dlaczego nie powinno oburzać.

Co to są „zwierzęta pozaludzkie”?

Zwierzęta pozaludzkie to po prostu zwierzęta inne niż ludzie. To, że człowiek należy do królestwa zwierząt, nie powinno zaskakiwać – jest to wiedza, którą każdy z nas powinien zdobyć już w szkole podstawowej. Określenie „zwierzę pozaludzkie” odnosi się więc do każdego zwierzęcia, które nie jest człowiekiem.

Czy „zwierzęta pozaludzkie” to nowy termin?

Określenie „zwierzęta pozaludzkie” nie jest nowe. Jak podaje filozof Dariusz Gzyra, angielskiego odpowiednika tego wyrażenia („nonhuman animals”) używano w publikacjach już w drugiej połowie XIX w., a z czasem stawało się coraz bardziej popularne. Dzisiaj używane jest powszechnie w kręgach akademickich zarówno w Polsce, jak i za granicą. Jest ono używane chociażby w projekcie dążącym do przyznania podstawowych praw zwierzętom takim jak naczelne, czyli Nonhuman Rights Project.

Dlaczego „zwierzę pozaludzkie” oburza?

Nasza kultura stawia wyraźną granicę między człowiekiem a innymi zwierzętami. Homo sapiens oczywiście różni się od innych zwierząt; w przeciwnym razie nie byłby odrębnym gatunkiem. Jednak już od czasów Darwina wiadomo, że człowiek i reszta zwierząt mają wspólne pochodzenie. Wiemy również, że z wieloma gatunkami zwierząt dzielimy zdolność do odczuwania bólu, emocji czy nawet empatii. Nasze wysoko rozwinięte zdolności umysłowe i społeczne nie tworzą jednak przepaści między nami a wszystkimi innymi gatunkami – ich rozwój w procesie ewolucji jest raczej mostem, który nas łączy, a nasze wyjątkowe zdolności mogą być argumentem za tym, że jesteśmy winni innym gatunkom poszanowanie i opiekę.

Dlaczego nie warto oburzać się na „zwierzęta pozaludzkie”?

Termin „zwierzęta pozaludzkie” przełamuje głęboko zakorzenioną w kulturze przepaść między ludźmi a innymi zwierzętami. „Zwierzę pozaludzkie” przypomina nam o tym, że człowiek także jest zwierzęciem i że w związku z tym ma coś wspólnego z pozostałymi gatunkami zwierząt – na przykład zdolność do odczuwania bólu i posiadanie podstawowych interesów, takich jak spełnianie potrzeb życiowych czy wolność od choroby. Jeżeli sprzeciwiamy się uznaniu, że zwierzęta również mogą mieć interesy podobne do ludzi, to zaprzeczamy temu, że potrzebują one ich prawnej ochrony. Jeżeli pies nie może odczuwać bólu, to dlaczego miałby być chroniony prawnie przed znęcaniem się? Oburzając się na sformułowanie „zwierzęta pozaludzkie”, oddalamy się więc od świata, w którym każda istota zdolna do cierpienia objęta jest podstawową ochroną prawną.

Chcesz pomóc nam zbudować taki świat? Podpisz petycję o powołanie Rzecznika Ochrony Zwierząt i razem z nami walcz o lepszą ochronę prawną zwierząt w Polsce!