PinatW dzieciństwie i wczesnej młodości jesteśmy jakby bliżej zwierząt. Są one najczęstszymi bohaterami książeczek dla dzieci, bajek i nierzadkimi filmów dla młodzieży. Pieski, kotki, myszki, misie, świnki, zajączki, ptaszki, koniki. Wilczki, lwy, zebry i słonie.

Z jednej strony (co jest przykre), mówią nam one na przykład, że lwy mieszkają w klatkach, a krowy dają ludziom mleko (hej, cześć, przyniosłam ci swoje mleko, mogłabym wprawdzie nakarmić moje cielaki, ale pomyślałam, że może chcesz sobie zrobić ser na kanapki czy coś).

Ale z drugiej strony opowiadają o czymś, czego wraz z wiekiem będziemy mieli coraz mniejszą okazję doświadczyć: o zwierzęcych emocjach i odczuciach. Miś jest smutny, lisek się ucieszył, myszkom spodobała się ta zabawa, świnka była głodna. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy, gdy w kontakcie z dziećmi sami przejmujemy taki styl: nie rzucaj pandą, bo będzie mu przykro. Widzisz? Obraził się. I tak dalej.

A przecież, uświadomienie sobie emocji zwierząt sprawia, że łatwiej nam spróbować popatrzeć na nie i potraktować je jako podmiot, nie przedmiot. Jako czujący organizm, a nie dostarczyciela futer, skór i mięsa.

Na szczęście dla nas, dorosłych, ukazała się książka Zwierzęcy punkt widzenia. Inna wersja historii Érica Baratay’a.

ksiazka

Z problemem braku przeszłości, do której można by się zarówno pozytywnie jak i negatywnie odwoływać, borykały i borykają się wciąż grupy w różny sposób „upośledzone” przez główny nurt historii czy kultury. Część z nich zaczęła spisywać swoją własną, rewizjonistyczną wersję historii. Powstawały i powstają m.in. kobiece herstory czy opowieści o opresji panów utrzymane w postkolonialnym duchu.

W imieniu zwierząt, tę inną wersję historii powszechnej spisał francuski historyk i eseista Baratay. Ok, zwierzęta nie potrafią same pisać, ale ludzie nie potrafią sami latać. Zresztą, właśnie wcale nie chodzi o prześciganie się, kto co potrafi lepiej.

Historyk pisze: „(…)czas już zdemistyfikować łatwy zarzut antyhumanizmu, postawiony we Francji dwadzieścia lat temu, w chwili gdy rozwijało się intelektualne i społeczne zainteresowanie przyrodą i zwierzętami. Utrzymywano, że dowartościowanie ich może nastąpić jedynie kosztem ludzkiej specyfiki, godności, a nawet szacunku do człowieka, podczas gdy celem nie jest pomieszanie, ale rozpoznanie zalet każdego gatunku.

Baratay w Zwierzęcym punkcie widzenia podkreśla wkład zwierząt w naszą kulturę, odtwarza nam tzw. historię eksperymentalną, budowaną na podstawie różnych notatek, zapisków, dokumentów z epoki, sprawozdań weterynarzy i zoologów.

Za każdym razem kiedy opisuje przemoc, z którą spotykały się zwierzęta, kiedy opowiada historie koni zatrudnionych w kopalniach, krów mlecznych, byków wykorzystywanych w corridzie czy psów walczących wraz z ludźmi w czasie wojny (jako łącznicy, gońcy, psy podkładacze bomb itd.) historyk stara się przyjąć zwierzęcy punkt widzenia – objaśnia, co mogły czuć, jak reagowały, wykorzystuje wiedzę zoologiczną i sporządzane przez inżynierów obliczenia, pisze o możliwej wydajności koni, chorobach i śmiertelności psów, rzeczywistym obrazie produkcji mleka przez krowy w hodowlach.

Skupia się na ich emocjach, odczuciach, reakcjach. Opisuje doznawane przez nich cierpienie, ból, ale też poczucie bezpieczeństwa i pewności (wśród psów trzymanych przez ludzi jako zwierzęta towarzyszące). Reprezentuje on zwierzęta w historii spisanej dotąd tylko naszym, ludzkim okiem (które wyglądają np. w ten sposób: funkcjonowanie kopalni i sprzęt wykorzystywany do wydobywania węgla, historia produkcji masła, corrida jako tradycja i skarb kulturowy, strategie wojenne pierwszej wojny światowej).

Mówienie o emocjach zwierząt wśród dorosłych jest moim zdaniem, niezmiernie ważne. Miejmy nadzieję, że takich historii będzie powstawać coraz więcej. I miejmy nadzieję, że prędko trafi ona do szkół, choćby na początek miała to być jedna godzina wychowawcza w semestrze.

Ola Stawińska

25.12.2014